Becky weszła ostrożnie do środka, doszła wąskim korytarzykiem do schodków i zaczęła się

głodna i zagubiona. Perspektywa pozostania samej na ulicy, w środku nocy, była o wiele gorsza niż szokujące zapędy lorda Aleca. Zrobiła więc to, co na jej miejscu uczyniłby każdy sprytny wieśniak z Yorkshire. Nie powiedziała ani słowa. Niech sobie o niej myśli, co chce! Musiała przeżyć, nie troszczyła się o reputację. W jakiś dziwny, niewytłumaczalny sposób olśniewająca prezencja Aleca sprawiła, że noc wydała się jej mniej mroczna. - Chodźmy, Becky - namawiał ją. - Jeszcze się śmiertelnie zaziębisz na tym deszczu. Przecież widzę, że dygoczesz z zimna. - Spojrzał z ukosa na gasidło. - Dlaczego tego nie odłożysz? - Nie zbliżaj się! - ostrzegła go jeszcze raz, choć jej opór wyraźnie topniał. - Coś mi mówi, że niedługo zarabiasz w ten sposób. - Ja... ja... - Czy on miał na myśli nierząd? - Nie martw się - mruknął wyrozumiale. - Nie przeszkadza mi brak doświadczenia. W gruncie rzeczy to dobrze. Jesteś zbyt ładna jak na ulicznicę. Jego słowa wprawiły ją w zakłopotanie. Alec przyglądał się jej zamyślony, z rękami w kieszeniach. - Od jak dawna jesteś w Londynie? - Od... od jakiś ośmiu godzin. - Aż tak długo? - Uniósł z rozbawieniem brwi. - Przybyłam tu dzisiejszego wieczoru. http://www.rehabilitacja-swinoujscie.com.pl nie stracił wszystkich pieniędzy. Może nie należało wątpić w jego szczęśliwą passę, lecz postanowiła w duchu, że nie pozwoli, by jej obrońca zatracił się całkowicie w drugiej ze swoich ulubionych rozrywek. Gdy szli przez gwarne, zadymione sale, wielu ludzi im się przyglądało. Trzymała się blisko Aleca, a kobiety, które zalotnie strzelały ku niemu oczami, wzbudziły w niej niechęć. - Tędy, kochanie. - Gdy Alec dotknął jej w pasie, drgnęła nieznacznie, lecz on utkwił już wzrok w stołach do gry. Wokół nich panował ścisk. Na malowanej tabliczce, zwisającej z sufitu widniały zagadkowe słowa: „Karty rozdaje się codziennie o piątej”. Alec rozejrzał się i podszedł do pierwszego stołu po lewej. - To coś dla nas. Najniższy zakład wynosi tu pięć funtów. - Mówiłeś, że zaczniemy od stu. - Tak, ale najpierw musimy coś wygrać. Wierz mi, już to wcześniej robiłem. - Pogładził ją po ręce, kiedy czekali, póki nie zwolni się jedno z siedmiu miejsc.

idealny! I rzuciła mu się w ramiona. Gdy przestała go całować, spytała: - Czy jesteś pewien, że naprawdę tego chcesz? - Nigdy nie byłem czegoś bardziej pewny. Becky, teraz wiem, że wszystko, co przedtem było dla mnie ważne, to zwykły blichtr. Teraz liczysz się tylko ty. Głos znów odmówił jej posłuszeństwa. Sprawdź W jednej z sal natknął się na ambasadora rosyjskiego, rozpartego w jednym z największych skórzanych foteli. Hrabia Lieven w jednej ręce trzymał karty, a w drugiej filiżankę kawy. Alec zbliżył się do niego. Znali się trochę głównie dzięki hrabinie Lieven, jednej z najznakomitszych dam socjety. Alec zawsze podziwiał hrabiego za wyrozumiałość, z jaką traktował tę lwicę salonową. Tylko prawdziwy dyplomata mógł patrzeć przez palce na jej pyszałkowate maniery i obracać jej nietakty w żart. Oczywiście nikt nie powiedziałby tego głośno, bo krytyka hrabiny równała się towarzyskiemu samobójstwu. Żona Lievena była gorliwą protektorką Almacka. Postawna, wytworna dama pochodziła z arystokratycznej rosyjskiej rodziny i zdawała się wszem i wobec dawać do zrozumienia, że nie zachwyca jej ani Anglia, ani Rosja, jak również znany z nietaktów regent i chwiejny, nerwowy car. Alec unikał jej, jak mógł. A gdy już musiał z nią porozmawiać, traktował ją najuprzejmiej, jak potrafił, w duchu współczuł jej