palcem o koronkowe ramiączko, zsunął je i ustami

Odwrócił się szybko. Facet stał tuż za nim, trzymając ręce w kieszeniach sztruksowej kurtki. – Tak, to ja. – Jestem od Toma Morrisa. Kondor! Luke wskazał mu miejsce przy stoliku. – Cieszę się, że mógł pan przyjść. Mężczyzna usiadł, nie spuszczając z niego wzroku. Chciał go ocenić. Luke wykorzystał tę chwilę w tym samym celu. Kondor wyglądał zupełnie inaczej niż bohater jego książki. Miał przeciętną twarz, z której nic nie można było wyczytać. Przypominał setki innych facetów. Średniego wzrostu szatyn o orzechowych oczach i nierzucającym się w oczy sposobie bycia. Dość miły, zrównoważony, spokojny ojciec rodziny. Nie sposób było go o cokolwiek podejrzewać. Luke stwierdził coś jeszcze: Kondora cechowała naturalna, wręcz rozbrajająca swoboda. Jednak wszystko się zmieniało, gdy napotkało się jego uważne i piekielnie inteligentne spojrzenie. Ten mężczyzna wszystko widział i nigdy niczego nie zaniedbał, zdawać by się też mogło, że przenikał ludzkie myśli, co jednak było już nonsensem. – Podobają mi się pańskie książki – rzekł w końcu Kondor. – ,,Ostatni taniec’’ naprawdę trzymał mnie w napięciu. http://www.19ptd.pl mikrofonu Małego Jacka. W niebieskiej koszuli i granatowych spodniach, z przedziałkiem pośrodku, wyglądał jak mały mężczyzna. Miniaturowa wersja ojca. Wyprostowany i dumny mówił do mikrofonu: - W tysiąc siedemset siedemdziesiątym szóstym roku nasi przodkowie... Jego silny głos wypełniał całą aulę. Malindzie napłynęły łzy do oczu. Przez dwa tygodnie ciężko nad tym pracowali, a teraz taki sukces! Mały Jack przesuwał spojrzeniem po publiczności, tak jak nauczyła go Malinda. Ani razu się nie zająknął i nie zawahał... dopóki jego wzrok nie napotkał Malindy i braci i pustego miejsca obok nich.

– Jak nas znalazłaś? – spytała. – Ellen zapewniała, że nie udzieliła ci żadnych informacji. – Podejrzałam wasze nazwisko i adres w teczce – wyjaśniła. – Ellen nic o tym nie wie. A więc wszystkie jej paranoiczne podejrzenia okazały się prawdziwe. Dziwne włamanie, dziewczyna na huśtawce, fotografia... Za tym Sprawdź -Koniecznie. Ale włóż płaszczyk przeciwdeszczowy. Będziesz musiała kucnąć i cierpliwie czekać. Jeśli do ciebie przyjdzie, to możesz przynieść go do domu. A jeśli nie, to znaczy, że nie jest jeszcze gotowy, żeby z nami zamieszkać. Mógłby cię podrapać. -Dobrze - powiedziała Kelly. - Ale zobaczysz, że przyjdzie. Richard zmarszczył brwi, wstał, podszedł do okna wychodzącego na ogród. Zobaczył córkę ubraną w żółty płaszczyk. Biegła do stajni. Obok drzwi siedział malutki, czarny jak węgiel kociak. Kelly uklęknęła i wyciągnęła rękę. Czekała. Richard nacisnął guzik interkomu. -Lauro, kot w domu? -Mały kociak. Myślałam, że pracujesz?