Wyglądało na to, że interesy idą dobrze tylko w sąsiedniej tawernie, która oferowała we

szorty i bluzkę wiązaną pod pachą. Identyfikator na piersi głosił, że jest to Rebecca Allison – menedżer. – Czym mogę służyć? – zapytała, a jej błyszczące usta wygięły się w zachęcającym uśmiechu. – Szukam pokoju. Jednoosobowego. Bez luksusów. – Mamy apartamenty ze wspaniałym widokiem na basen. – Błyskawicznie weszła w rolę sprzedawcy. – W każdym są drzwi na taras wychodzący na basen i ogródek. – Najtańsze? Nie przestała się uśmiechać. – No cóż, nie. Jeśli interesuje pana wersja ekonomiczna, mamy pokoje wychodzące na parking. – Podała mu ceny za dobę i za tydzień. – To mi wystarczy – zdecydował. – Na tydzień. – Świetnie. Przejechała jego kartą kredytową przez terminal i dobili transakcji. Dzieciak cały czas mamrotał coś o tandetnych pilotach za grosze. Rebecca zmierzyła go ostrym wzrokiem i ponownie zajęła się Bentzem. – Proszę, oto mapka okolicy. Od szóstej do dziesiątej rano podajemy śniadanie kontynentalne, kawa jest dostępna przez cały dzień. Z trudem się powstrzymał, by nie spojrzeć na smętne resztki w dzbanku. – Gdyby pan czegoś potrzebował, proszę dzwonić na recepcję. https://pogromcycen.pl Bentz chował zdjęcie do koperty. Chłopak, trzeba przyznać, rzeczywiście pociągał nosem. Przeziębienie? Czy efekt kokainy? W tej chwili Bentzowi było to obojętne. Rebecca wyjęła synowi słuchawkę z ucha. – Pan Bentz pyta, czy widziałeś, kto to zostawił? – Nie. – Tony wbił wzrok w podłogę. – Na pewno? Dzieciak wzruszył ramionami. – No. Chyba tak. – Chyba powtórzył Bentz z naciskiem. Może chłopak sobie coś przypomni, cokolwiek, co pozwoli mu uratować żonę. – Coś słyszałem. – Tony odchrząknął. – Jakby uderzenie. Może kiedy to rzuciła? – Nie był pewien. – Ona? – Podchwycił Bentz.

– Au – jęknęła, tracąc dech, gdy skórzany rzemień zaciskał się na jej szyi. Co jest? Przeszył ją ból. Nie mogła oddychać, nie mogła krzyczeć. Nie mogła kaszleć. O Boże, ten ból! Szarpała rzemień, chcąc wbić paznokcie pod śliską skórę. Na darmo. Słyszała szybki, gwałtowny oddech napastnika; rozkoszował się jej cierpieniem. Mocniej Sprawdź – Mieszka tutaj? – zapytała Martinez. Yolanda gniewnie zacisnęła usta, ale Sebastian skinął głową i odpowiedział za nią: – Najczęściej. – Ma inny samochód? – Martinez wyjęła notesik i zapisała te informacje. – Jest w warsztacie; czeka na nową skrzynię biegów. Nie wie jeszcze, czy mu się to opłaci. – A gdzie teraz jest Fernando? – Martinez z niepokojem spojrzała na psa. Stał na tylnych łapach i łypał zza siatki. – Nie wiem. – Yolanda ze strachem zerknęła na uliczkę, jakby się spodziewała, że brat pojawi się lada chwila. – Pracuje? – spytała Martinez. – I uczy się – odparł Sebastian i objął Yolandę potężnym ramieniem. – Chodzi na wieczorowe zajęcia w college’u. Moja żona też. Zazwyczaj chodzi na uczelnię po pracy.