– Strasznie cię przepraszam... – wyjąkała słabym, drżącym głosem.

– Na spotkaniu z Lukiem Dallasem – odparła. – Była z Emmą i stała w długiej kolejce. Zapamiętałam ją, bo wyglądała na bardzo zmęczoną. Richard próbował ukryć wściekłość. Czuł się upokorzony i zdradzony. Julianna oparła się o tył krzesła i spojrzała na niego z niepokojem. – Przepraszam, nie powinnam ci tego mówić. Pomyślałam tylko, że... – urwała zawstydzona. Że powinien wiedzieć o tym, iż jego żona jeździ kilometrami, żeby spotkać się z dawną sympatią, a nie ma czasu, by zjeść z nim kolację?! Że kłamie w żywe oczy?! – Przepraszam – powtórzyła Julianna, a jej oczy zaszkliły się łzami. – Widzę, że cię zmartwiłam. Wcale nie chciałam! To było jakiś czas temu, a ta kobieta to mógł być ktoś podobny. Nie chciałabym, żebyście się z tego powodu pokłócili. – Bzdura. – Z trudem się uśmiechnął. – Dobrze, że o tym powiedziałaś. To nic wielkiego. Kiedyś bardzo się przyjaźniliśmy z Lukiem, a Kate po prostu zapomniała mi wspomnieć o tym wyjeździe. – Tak, oczywiście. Oboje wiedzieli, że to kłamstwo. Richard spojrzał na zegarek, a następnie przywołał gestem kelnerkę i zapłacił jej. – Wracajmy do pracy. Robota czeka. https://blackhatseo.win/ -Opiekunką! - wykrzyknęło naraz kilka osób. Laura rozejrzała się dookoła. Przez chwilę zatrzymała wzrok na każdej z osób. -Pan Blackthorne sprowadza do siebie córkę. Mam się nią zająć. -Biedne dziecko - powiedziała jakaś starsza pani. -Dlaczego? - zapytała Laura, chociaż znała odpowiedź. -Mieć za ojca takiego strasznego człowieka. -Jak rozumiem, poznała pani pana Blackthorne'a? - zapytała ją Laura. -Niezupełnie. Miała nadzieję, że jej mina jest zupełnie niewinna. -Więc skąd może pani wiedzieć, jaki on jest?

– To chyba nie robi im najlepiej, prawda? Ellen zaczęła się śmiać, ale po chwili dotarło do niej, że mężczyzna patrzy na nią zupełnie poważnie. – Co chcesz przez to powiedzieć? – Dobrze, spytam wprost. Czy coś jest nie tak z tym dzieckiem? Ellen wyprostowała się na swoim miejscu. Sprawdź Co dalej? Musi się upewnić, że jej mamie nic nie grozi. Ż e wszystko jest w porządku! Tak, Clark Russell. Rozmazując łzy na policzkach, jeszcze raz zadzwoniła do informacji, a następnie do biura CIA. – Dzień dobry, tu biuro CIA w Langley w stanie Wirginia. Czym mogę służyć? – Pro... proszę... Chciałabym mówić... – Julianna dławiła się łzami. – Proszę głośniej, nie rozumiem pani. Julianna odchrząknęła. – Chciałabym mówić z Clarkiem Russellem. – Czy mogę mu przekazać, kto dzwoni? – Julianna Starr.