Redaktor

Usiadła ciężko, ignorując całkowicie zapraszający gest. - Coś cię dręczy. - Nie, nic, zupełnie nic. - Wolałabyś siedzieć na trawie, prawda? - Nie - odparła po chwili namysłu. - Po prostu mnie zaskoczyłeś. Nie jestem przyzwyczajona, by od razu kupować sobie coś, na co tylko przyjdzie mi ochota. - Jak ja? - zapytał. -Tak. - Niepokoi cię to? - zdziwił się. - Nie - odpowiedziała powoli, analizując swoje uczucia. - To mnie nie niepokoi. Tylko przypomina, jak bardzo jesteśmy różni. - Przyznam szczerze, że właśnie te różnice wynikające z płci czynią naszą znajomość tak interesującą. - Daj spokój. Nie chodzi o różnice płci. Nie różnimy się tylko tak jak kobieta i mężczyzna - zaprotestowała, niezbyt zadowolona z kierunku, jaki Tanner chciał nadać rozmowie. - Nie? - Tanner pytająco uniósł brwi. - Jesteśmy inni, ale nie chodzi mi o ten aspekt. http://www.wojskogedeona.pl - Przepraszam. - Za co? Jestem tu nowy. - Jeszcze raz rozejrzał się po gabinecie Richarda Waltersa. - Z przyjemnością będę korzystał z tego pokoju, zresztą do spółki z tobą i dziewczynkami. Potraktujemy go jak domowe biuro. 21 - Swoją papierkową robotę załatwiam w Cichym Pokoju. A ty nie jesteś żadnym „nowym", tylko moim mężem. Raz jeszcze uderzyło go, jak bardzo jest wrażliwa, zwłaszcza na punkcie cudzych uczuć. - Nowym mężem. Który wolałby na wstępie nie zadzierać z pasierbicami, rujnując ich plany. Córki Karoliny nie przywitały ich w domu, ponieważ Sylwia

Matthew wrócił z ogrodu całkiem przemoczony. - Nic. Klucze do samochodu i inne są w kurtce. - Zamknął za sobą drzwi i podniósł coś do góry. - I jeszcze to. - Popatrzył na nalepkę. - Mam nadzieję, że nie było mu to pilnie potrzebne. - To jego spray na serce! - zawołała Sylwia, także bliska paniki. - Używał tego w sobotę po wypadku - przypomniała sobie Flic. Sprawdź stosowne poinformować cię o zarzutach Imo? - Biorąc pod uwagę późniejszy wypadek Izabeli - odpowiedziała ze spokojem Sylwia - to nie, nie mam mu tego za złe. - A jednak policja może to uznać za obciążające, nie sądzisz? Jeśli w ogóle zdecydujesz się ich wezwać. - Nie wiem - odrzekła cicho Sylwia. Zuzanna patrzyła na nią ze szczerym współczuciem. - Za dużo na ciebie spadło, prawda? - Damy sobie radę. Terapeutka pocałowała ją szybko w policzek. - W razie czego zadzwoń. O każdej porze. Proszę. - Skierowała się do drzwi. - Sama wyjdę. Przez kilka sekund Sylwia stała nieruchomo, patrząc w przestrzeń.