mu. Z niepokoju zaciskała dłonie.

zapytał, zerkając na jej szkolny strój. - A co, nie wyglądam? - I wszystkie są takie niepokalane, jak ty? - Nie. Ja jestem najgorsza w całej szkole, a już na pewno w mojej klasie. Siostra Marguerita chętnie to potwierdzi. - Wasza dyrektorka? - Kiedy Gloria skinęła głową, dodał: - Musi być ostra. - Okropna. Nie znosi moich wygłupów. - Już przy samochodzie Gloria wyciągnęła ku Santosowi dłoń z kluczykami i spytała: - Chcesz prowadzić? - Jasne. - Otworzył drzwiczki od strony pasażera, wpuścił dziewczynę, a sam usadowił się za kierownicą. Zerknął na swoją towarzyszkę. - Do hotelu? - Jeśli ci po drodze. Ruszyli w milczeniu. Santos czul na sobie uważne spojrzenie Glorii. Wpatrywała się w niego z tak zrezygnowaną, a jednocześnie tak pełną nadziei miną, że był już bliski zmiany zdania. - Zobaczę cię jeszcze? - zapytała, kiedy zatrzymali się przed hotelem. - Nie. - Nie dasz się przekonać? Owszem, dałby się przekonać, bez trudu. I tego właśnie się bał. - No cóż, tak myślałam - podsumowała z ciężkim westchnieniem. Santos wrzucił luz, wyskoczył z auta, a Gloria przesunęła się na jego miejsce. - Miło było, Gloria - uśmiechnął się. Miała tak strasznie zawiedzioną minę, że parsknął śmiechem. - O rany, o co chodzi? Jestem pierwszym, który ci się wymknął? - Pierwszym, którego naprawdę chciałam złowić. Oparł dłonie o szybę i nachylił się do dziewczyny. - Na pocieszenie powiem ci, że i ty świetnie całujesz. - Naprawdę? - Naprawdę. http://www.washmaster.pl/media/ wołany już w fazie projektu. — Trudno to sobie wyobrazić — odezwała się szeptem Mary Fields, kręcąc głową. — Zupełnie nie rozumiem, jak do tego doszło. — Jak sądzisz, czy to mogło zrobić jakieś zwierzę? — snuł domysły Tom. — Gzy w naszym sąsiedztwie ktoś trzyma duże psy? — Raczej nie. Był jeden rudy seter irlandzki, ale ci lu- dzie wyprowadzili się gdzieś na wieś. Pies należał do pana Petty'ego. Mary i Tom przyglądali się zakłopotani i zaniepokoje- ni. Niania leżała spokojnie przy drzwiach łazienki, pilnu- jąc, aby Bobby umył zęby. Zielony kadłub cały był po-

- Liz? Obejrzała się przez ramię. - Tak? - Ja też cię lubię. I myślę... że nieźle byłoby się zaprzyjaźnić. ROZDZIAŁ DWUDZIESTY Od tamtej chwili Gloria i Liz stały się nierozłączne. Spotykały się na przerwach, razem jadły lunch, wieczorem prowadziły długie rozmowy przez telefon, a rano spotykały się na przystanku tramwajowym pięć przecznic od szkoły i resztę drogi szły pieszo, gadając jak najęte. Sprawdź - Co za bzdury! - warknął gniewnie, strącił jej ręce z piersi i wysiadł z samochodu. Gloria wyskoczyła za nim w nocny chłód. Stał tyłem do niej, z zaciśniętymi pięściami. - Ja tak dłużej nie mogę, Glorio - powiedział już spokojnie, nie odwracając głowy. - Gdybyś naprawdę chciała ze mną być, gdybyś nie wstydziła się mnie, powiedziałabyś o nas rodzicom. - Nie wstydzę się. Musisz mi ufać. Podeszła, próbowała go objąć, ale odsunął się. - Naprawdę nie wstydzę się ciebie - powtórzyła. - Chciałabym, żeby wszyscy o nas wiedzieli, chciałabym pokazywać się z tobą, niechby cały świat zobaczył, że jesteś mój. - To na co czekasz? - Spojrzał na nią, a w jego wzroku było coś, co powiedziało jej, że traci Santosa. W tej chwili go traci, a jej matka triumfuje. Nie! Nie może do tego dopuścić. Nie pozwoli, żeby matka zniszczyła jej szczęście. Wyprostowała się, przemagając obezwładniający strach. - Zgoda. Porozmawiam z ojcem. Przekonam go... Najpierw jednak muszę ci coś powiedzieć. O mojej matce. Chciałabym, żebyś zrozumiał, dlaczego tak się jej boję. Wysłuchasz mnie? Kiedy Santos skinął głową, zaczęła mówić. Jąkając się, opowiedziała o incydencie w bibliotece i małym Danhym, o tym, jak strasznie matka się wściekła i w jak okrutny sposób ją ukarała. Patrzyła na Santosa, ale przed oczami miała cały czas groteskowo wykrzywioną, przerażającą twarz Hope. Czuła na skórze ostrą szczotkę, słyszała wstrętne słowa padające z ust matki. „Oczyszczę cię, córko. Choćbym miała zedrzeć z ciebie skórę, oczyszczę cię...”