- Tam było bardzo dużo łodzi, nawet nie zapamiętałeś

- Co im zarzucił? - Nic konkretnego. Chyba po prostu nie lubi policji. Kilka lat temu, kiedy jakiś psychol zabijał prostytutki na Ósmej Ulicy, twierdził, że policjanci mają całą sprawę w dupie. Potem gliniarze złapali sprawcę i musiał to odszczekać. W tamtym przypadku byli jednak świadkowie, podali markę i kolor samochodu. Tym razem niczego takiego nie ma. Potem była jeszcze inna sprawa. Facet zabijał pracujące dziewczyny, ciął je na kawałki i upychał w walizkach. Gliniarze myśleli, że rozwiązali sprawę, bo mogli skojarzyć człowieka z ostatnią ofiarą. Tylko że ona nie była prostytutką, ale piosenkarką w klubie, a facet jej byłym chłopakiem. Okazało się, że to nie on zabijał prostytutki. Miał tylko nadzieję, że zwali winę na tamtego dzięki potraktowaniu zwłok w taki sam sposób. Jego mieli, ale tego od panienek nie dopadli. - Myślisz, że tamten od walizek i teraz ten, od krawatów, to mógłby być ten sam facet? 84 http://www.warszawaginekolog.com.pl Joemu. Ręcznie malowany. Morskie stwory na szaroniebieskim tle. Trudno było je dostać, bardzo długo szukała czegoś takiego na prezent. Na znalezionej fotografii wzór widniał wyraźnie, o pomyłce nie mogło być mowy. Sheila. Martwa. Na plaży Dane'a. Uduszona jego krawatem. Sparaliżowało ją przerażenie. Starała się za wszelką cenę odzyskać sprawność umysłu. Nie mogła wpaść w panikę. Musiała się wydostać. Przypomniała sobie pierwszą rozmowę z Dane'em, w „Sea Shanty". Powiedział jej, żeby wracała

nieokiełznana przez nikogo. Podobnie jak matka, nieżyjąca już mieszkanka Isle of Skye, była piękna. Wspaniale szyła z łuku, umysł miała równie lotny jak strzały, śmiała się głośno, budziła podziw brawurą, wydając się rycerzowi wcieleniem wszystkiego, o co walczyli - wolnego, nieujarzmionego ducha tego kraju. Sprawdź Udowodnił to po raz kolejny, pieszcząc jej piersi, brzuch, pieszcząc ją między udami, a potem wszedł w nią i naprawdę wszystko powróciło, słyszeli pomruk zbliżającej się burzy, nad nimi było szaro-niebieskie niebo, pod nimi szorstki wełniany pled rzucony na twardą ziemię, znowu łączyła ich młodzieńcza, świeża namiętność, lecz tym razem ich miłość była dojrzała, mocna, zahartowana przez wieki, silniejsza niż życie i śmierć. Tak naprawdę burza była w nich, a potem nastąpiło wyładowanie, tak silne, że poczuła się, jakby umierała ponownie, tym razem z ekstazy. Kurczowo chwyciła go za ramiona, oszołomiona radością, która wyniosła ją gdzieś wysoko jak na srebrzystej chmurze. Radość trwała dalej, gdy RS 258