jest tak źle. Martwili się, że w wypadku pogorszenia

- Niech pani sama zobaczy. Lizzie serce skoczyło do gardła. Wyszła na klatkę i na widok zszokowanej twarzy Clare obleciał ją jeszcze większy strach. - Proszę spojrzeć - namawiała ją Clare. - Tylko ostrożnie. Lizzie zbliżyła się do ciemnego, pustego szybu windy, uchwyciła się rączki żelaznej bramki, już bez kłódki, i pochyliła ostrożnie nad krawędzią. Pchnięcie w plecy było gwałtowne i zdecydowane. Krzyknęła. Tracąc grunt pod nogami, poczuła przypływ paniki, a jednocześnie zastrzyk adrenaliny na tyle skuteczny, że resztką sił uczepiła się bramki. Kolejne pchnięcie, tym razem w ramiona. - Boże! Co pani robi!? - Pomagam. - Clare zaczęła odczepiać palce Lizzie od bramki. - Clare, nie! Złapała napastniczkę za rękę i wykręciła ją, aż Clare zawyła z bólu. Przez chwilę Lizzie myślała, że wygra, http://www.usggenetyczne.info.pl/media/ dobroczynnej organizacji HANDS, poświęconej fizycznej i psychologicznej pomocy zdeformowanym mężczyznom, kobietom i dzieciom. Przez niektóre tabloidy pasowany na świętego. Swoje życie rodzinne Wade'owie dzielili między wielki, wczesnowiktoriański dom ze zdobionym stiukami frontonem, położony nad Tamizą, nieopodal Marlow w hrabstwie Buckingham, a mieszkanie z ogrodem przy londyńskim Holland Park. Obie siedziby kilka lat temu przeszły gruntowny remont - praktycznie zostały urządzone od nowa - tak aby mogły sprostać specjalnym potrzebom Jacka, które rosły, w miarę jak chłopiec

Czy to kiełbasa? Maggie położyła dłoń na czole, próbując zachować resztki zdrowego rozsądku w tym domu wariatów. - Owszem. Jest kiełbasa i biszkopty. Na wypadek, gdybyście byli głodni - powiedziała z lekką kpiną, która najwyraźniej nie dotarła do Rory'ego, bo zatarł ręce Sprawdź - Nieśmiertelny?! - Na pewno z jego punktu widzenia wyglądałam jak nienormalna - blada, potargano, z rozdziawionymi ustami i szalonym spojrzeniem. - Rolar, co ty gadasz? Jestem nieśmiertelna?! - Już nie,- uściślił. – Pierwsze uderzenie w serce odwraca proces. W odróżnieniu od Władcy, który w razie konieczności codziennie jest na ołtarzu, Stróż może zamknąć Krąg tylko raz. Możliwe, że lekkie pozostałości dobrego zdrowia i nocnego wzroku pozostaną jeszcze na kilka lat, więc jeśli masz jakieś niebezpieczne i ryzykowne sprawy do załatwienia to zakończ je w najbliższym czasie. - A więc to zdarzyło się w podziemiach wałdaków!- oświeciło mnie. – Siła wampirzej krwi pozwoliła dokonać wspaniałej teleportacji w historii magii! Ach, niepotrzebnie oni odwiedli nekromantę od podejrzanej dziewicy, wyszłoby mu nie gorzej niż z wampirem! -Co? - Potem ci o tym opowiem,- obiecałam. – Ale dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej? Gdybym wiedziała, że mogę bez większych strat nabierać siły z własnej krwi, wszystko byłoby o wiele prostsze! Nie musielibyśmy walczyć z rozbójnikami, uciekać od wilków i odżywiać się wykręcanym śledziem! Rolar, który do tej pory starał się na mnie nie patrzeć za wszelką cenę, nareszcie odważył się na spojrzenie prosto w oczy, i poczułam się jak wampir, który przymierza się do bezbronnej szyi. - Gdybyś w ciągu dwóch tygodni nie zdążyła przeprowadzić obrzędu, proces byłby nieodwracalny. Wyobraź sobie – stałabyś się najpotężniejszą wiedźmą na ziemi, silną, zręczną, odporną na zranienie, bez wysiłku czytającą cudze myśli i nie starzejącą się przez trzysta lat. - Wywiera wrażenie, no i co? - Bałem się, że nie oprzesz się pokusie. Bez wahania, zamachnęłam się i wymierzyłam mu policzek. Nie odsunął się, chociaż mógł to zrobić. Z poczuciem winy potarł policzek: - Przepraszam. Nie miałem innego wyjścia. Siarczyście zaklęłam, żeby się nie rozpłakać. Wszystko było skończone. Nie udało mi się uratować Lena, beznadziejnie roztrwoniłam przeznaczoną do tego siłę, przez swoją głupotę zepsułam obrzęd – nawet nie potrafiłam zasłużyć na zaufanie swojego przyjaciela, przyjaciela wampira, z którym przez kilka dni dzieliłam uczucia i krew oraz chodziłam ramię w ramię. Odtąd Dogewa była zamknięta dla mnie na zawsze, a powrocie do Starminu nie chciałam myśleć.