Mysl, Marla, mysl!

Wiec co tu, u diabła, robisz? Wrzucił do szklanki kilka kostek lodu i podszedł do kominka, gdzie ¿arzyły sie jeszcze kawałki drewna. Mimo tego pokój wydawał sie zimny. Sterylny. Nieprzytulny. Odpychajacy. Jak reszta tego przekletego domu. Jak cała ta rodzina. Jak jego ¿ycie, zanim sie stad wyprowadził po romansie z Marla. Pamietał, jak go całowała - jakby nie mogła przestac - i mruczała jak kotka. Kiedy jej dotykał, kiedy przesuwał palcami po jej nagim ramieniu, przymykała oczy, tak ¿e zielone teczówki kryły sie w cieniu gestych, ciemnych rzes. Dr¿ała w jego ramionach, szepczac, ¿e tylko on tak umie ja rozpalic, dotykała jezykiem jego ucha i prosiła namietnie: „Nick, jeszcze, prosze... chce du¿o, du¿o wiecej...”. Zamknał oczy i pociagnał długi łyk ze swojej szklanki. Zatoczył pełne koło, wyje¿d¿ajac z San Francisco i wracajac do tego samego z powodu tej samej przekletej kobiety. I choc sie zmieniła, czuł do niej taki sam niepohamowany pociag, dopuszczał nawet do siebie mysl, by przekroczyc ostatnia granice przyzwoitosci i poddac sie uwodzicielskiemu wdziekowi tej kobiety. Zmieniła sie, o tak. Nawet bardzo. Była http://www.twoj-psycholog.info.pl/media/ ¿eber i musiał sie postarac o nowe zeby. -Walt przerwał dla wzmocnienia efektu i upił kolejny łyk ze swojej butelki. - A oto gwózdz programu: swego czasu dobry, stary Monty spotykał sie z Marla. Nick zesztywniał. Zacisnał palce na szyjce swojej butelki. Nagle zakreciło mu sie w głowie. - Spotykał sie z nia? Jak... - Có¿, najczesciej w pozycji horyzontalnej. Walt musiał dostrzec niedowierzanie w oczach Nicka. - Wszystko odbywało sie oczywiscie bardzo dyskretnie, ale Marla nie nale¿y do kobiet zbyt powa¿nie traktujacych przysiege mał¿enska. Ona i Alex kilka razy sie rozchodzili. Oboje mieli romanse, ale zawsze w koncu znowu wracali do

- Wielkie rzeczy - mrukneła Cissy pod nosem i odwróciła sie do okna. 60 Nickowi przywiodła na mysl siedzacego na parapecie kota, poruszajacego nerwowo ogonem, wpatrzonego w niedosie¿ne ptaki za szyba. Sprawdź dobrze? - powiedziała. - Postaram sie zapamietac. - Nick otworzył drzwiczki i Marla wsuneła sie na siedzenie. Nick usiadł za kierownica i właczył silnik. - On wział cie za kogos innego. - Zauwa¿yłam - odparła Marla ironicznie. - Ale czy mo¿na miec do niego o to pretensje? Nawet ja mam czasami watpliwosci co do tego, kim własciwie jestem. - Zmru¿yła oczy, raził ja blask słonca swiecacego przez przednia szybe. - Nazwał mnie Kylie - dodała, bebniac palcami w oparcie fotela, kiedy Nick wyje¿d¿ał z parkingu. - Kylie - powtórzyła. To imie wydało jej sie znajome. Ale dlaczego? Czy to mogło byc jej imie? Nie... niemo¿liwe. Czy znała kiedys kogos o tym