wahała.

stary dres i grube skarpety. Wciąż rozgniewany wpadł do gabinetu i rzucił ubranie na biurko. - Przebieraj się. Wychodzimy na dwór. - Co? - Powiedziałem, przebieraj się - powtórzył i podparł się pod boki, zniechęcając ją do jakichkolwiek protestów. - Idziesz na dwór bawić się z nami na śniegu. - Ale... - Nie ma żadnego ale. Bo inaczej ja cię przebiorę. Malinda zdawała sobie sprawę, że Jack gotów jest spełnić swoją groźbę. Wściekła zgarnęła ubranie. - To nie będzie konieczne - odparła. - Ale naprawdę nie widzę powodu... - Dziesięć minut. - Jack pogroził jej palcem. - Jak nie będziesz na dworze, przyjdę po ciebie. Dziesięć minut później Malinda była w ogrodzie. Czuła się jak głupia. Miała na sobie dres Jacka i jakąś starą kurtkę, którą znalazła w pralni. Stopy tonęły jej w o trzy numery za dużych kaloszach. Ze swoich http://www.topteam.com.pl/media/ się już na grupy, więc było jasne, że wybierają się gdzieś razem na wieczorny posiłek, natomiast inni żegnali się wesoło i zmierzali prosto do swoich samochodów. Julianna pracowicie spędziła dziesięć tygodni po urodzenia dziecka. W tym czasie opanowała sposób mówienia Kate, a także jej uśmiech. Ćwiczyła też jej sposób chodzenia oraz kupiła kosmetyki i ubrania w stylu Kate. Nie było to łatwe, bo musiała szukać w tanich sklepach . W końcu wybrała się do fryzjera i podcięła sobie włosy a la Kate. Pracowała długo i z oddaniem, powoli odzyskując dawną formę. W końcu była gotowa do następnej fazy operacji. Teraz miała naprawdę zbliżyć się do Richarda. Wypełnić to, co było jej przeznaczone. Serce zaczęło bić jej mocniej w oczekiwaniu tego, co miało nastąpić. Podczas tygodni treningu bardzo tęskniła. Nie chciała być rozsądna i

jego mięśnie. Przymknęła oczy i poddała się cudownemu uczuciu ogarniającemu całe jej ciało. Jack zanurzył twarz w dolinę między jej piersiami. - Malindo... - szepnął, z trudem panując nad pożądaniem. Malinda czule przytuliła jego głowę. Całe życie Sprawdź – A nie pomyślałaś, że twój tata zrobił wszystko, żeby pomóc mamie? Freya wzruszyła ramionami. – Widocznie nie dość się starał. A poza tym on nie jest smutny – nie tak jak Alex, Tom-Tom i ja. Lily poczuła się bezradna. Stąpała po niepewnym gruncie. Zdała sobie sprawę, że ta mała dziewczynka, pomimo swojego rozsądku i dojrzałości, jest zagubiona i nieszczęśliwa i z obłędną dziecięcą logiką oskarża ojca o śmierć matki. – Skąd wiesz, że tata nie jest smutny? – spytała łagodnie. – Bo nigdy nie płacze. Ani razu nie płakał – nawet w dniu śmierci mamy. Stał tylko rozgniewany z dziwną miną. Lily objęła mocniej Freyę.