- Morowe powietrze z upiorami odpada, na szczęście. Idziemy, Orsana już przygotowała pewnie obiad. Dawaj, poniosę drewienka.

odnosił się do Laury. Rzadko brał ją na ręce, a jeśli już, to tylko wtedy, kiedy Maggie to na nim wymusiła. W porze usypiania małej po prostu znikał pod pierwszym lepszym pretekstem. Martwiło to Maggie bardziej niż oziębłość Asha wobec niej samej. Wierzyła, że Ash zaakceptuje Laurę, że będzie ją wychowywał, modliła się o to, tymczasem z każdym dniem ta perspektywa stawała się coraz bardziej mglista, coraz bardziej wątpliwa. Tamtego dnia Maggie była akurat w pralni. Wyjmowała pościel z suszarki, kiedy usłyszała dzwonek tele131 fonu. Już miała przejść do kuchni, ale Ash ją uprzedził, bo usłyszała, że podnosi słuchawkę i przedstawia się. Potem moment ciszy i pytanie: - Montgomery? Zaintrygowana, nadstawiła uszu. - Dallas? - Kolejne pytanie z nutą zdziwienia w głosie. - A niech to. Każę się panu uganiać po całym kraju, a tymczasem jej rodzina mieszka pod nosem. Maggie zacisnęła dłonie. Prywatny detektyw, którego http://www.tcoshop.pl wszystkie dzieci płaczą. - Oczywiście. - Sandra znieruchomiała, nasłuchując, ale z góry nie dobiegał żaden dźwięk. - Joanne nigdy o tym nie mówiła, ale bardzo pilnowała, żeby nie zostawiać płaczącej Iriny samej. Zawsze dawała jej wtedy butelkę albo brała na ręce, a przecież nic by się nie stało, jakby zostawiła ją na chwilę, prawda? - Czy Tony wpadał wtedy w złość? - spytał ostrożnie Keenan. - Ja tam nic nie wiem. - Sandra wyraźnie się zaniepokoiła. - Pójdę już na górę. - Ależ nie powiedziała pani nic złego, proszę się nie martwić.

szkolnych czasów, we wczesnym stadium depresji jej matki. Potem, w stanowczo za krótkim okresie swobodnego życia w Sussex, nasiliło się to tak bardzo, że zaczęła tyć. Wtedy właśnie poznała Denisa Caina, atrakcyjnego wykładowcę języka angielskiego, który był zwolennikiem dbałości Sprawdź miną w fotelu, pozwalając innym zajmować się domowymi sprawami. Sandra wiedziała, że to nie lenistwo, mogła teraz wyczytać z jego oczu ustawiczny strach i dostatecznie do brze znała to uczucie, widziała je też we własnych oczach ilekroć zerknęła w lustro. Odkąd znaleziono Joanne, była taka pewna, że już naprawdę nie ma czego się bać, ale teraz, kiedy poznała prawdę o adopcji i wiedziała, że zna ją także policja, przeżywała taki sam strach przed utratą Iriny, jaki dzień po dniu musiało znosić jej nieszczęsne dziecko. Strach przed dzwonkiem do drzwi. Strach przed tym momentem.