proszę, bo od kilku dni zachowujesz się dziwnie, a aktorka z ciebie do bani. Sylwia uśmiechnęła się do Matthew. - Widzisz? Nie mam szans na Oscara. - Najwyraźniej. Imogen wychyliła się do przodu. - On też ma coś do tego? - Do czego? - nastroszyła się Chloe. - Tylko nie każcie mi iść spać, bo i tak nie pójdę. - Spokojnie - odezwał się Matthew, widząc napięcie na twarzy Sylwii. - Czemu nie dacie babci szansy na odpowiedź? - Napotkał jej wzrok, a widząc leciutkie skinienie, odłożył serwetkę i wstał. - Idę wyprowadzić Kahlego. - Pada - zauważyła Sylwia. - Nie jesteśmy z cukru. - Cmoknął na psa, który wstał, otrząsnął się i podreptał do drzwi. - Chyba, że chcesz, żebym został? - Nie, nie. Damy sobie radę. Doszedł do końca ulicy i w jesiennych ciemnościach wędrował wolno wokół stawu Whitestone. Wciąż w ponurym nastroju wracał przez Heath Street, obok restauracji, do której kiedyś wybrali się z Karoliną na romantyczny obiad. http://www.tabletkinalysieniee.pl zwłaszcza twórczo. Wracaj do swoich poduszek, Karo, i zdaj się na mnie. - Już jestem głodna. - Chloe wśliznęła się do kuchni zaraz po matce. - Wynocha! - Matthew złapał największy rondel i żartobliwie zamachnął się na dziewczynkę. - Tu się pracuje, panienko. Zabrał się do siekania, płukania i tak dalej, od razu po sobie sprzątając. Na początku kuchennych zajęć zawsze bardzo przestrzegał porządku i układał wszystkie składniki według kolejności użycia: pozbawione kości i skóry kurze udka i piersi, kiełki bambusowe, imbir, dymkę, czosnek, świeże morele, cytryny, miód, kolendrę, sól kamienną i chili. - Wygląda obiecująco... - Flic wsadziła głowę przez drzwi. -
Lewa brew przełożonego wzniosła się ponad złotą oprawkę okularów. - Jeszcze jeden kryzys w rodzinie i bierzesz urlop, jasne? - Już poprosiłem, żeby mi ten dzień potrącić z urlopu. - Dobra. - Bianco wykręcił się na pięcie i ruszył do drzwi zewnętrznych, ale zawrócił i ogarnął wzrokiem resztę pracowników. Sprawdź jednym z nich! — Czy to znaczy, że jego wysokość już wyruszył? — Tak — powiedział służący. — On nie lubi całego tego zamętu związanego z podróżami. Zresztą, co w tym złego? Uśmiechnął się do Tempery szeroko i mówił dalej: — Uważaj na tych wszystkich kochliwych Francuzików. Z tego, co wiem, młoda ładna kobieta nie powinna im za bardzo ufać. — Zapewniam pana, że dam sobie radę — oświadczyła wyniośle. — Mam nadzieję — odparł służący. — Ale trzymaj oczy i uszy otwarte i nie spaceruj sama przy księżycu. — Zastosuję się do pańskiej rady — powiedziała