jest Wally.

– Nie sądzę, żeby ktokolwiek kiedykolwiek potrafił go do czegoś zmusić – uśmiechnęła się Lucy, wyłuskując ziarna ze strąków. – Ma piękne konie. To prawda, pomyślała Lucy. Piękne konie, kundle, dom bez prądu i wody bieżącej. Nigdy nie potrafiła zrozumieć tego dziwnego mężczyzny. Na szczęście nie należało to do jej obowiązków. Sebastian został w Wyomingu. Zapewne leżał teraz na hamaku, kaszląc od kurzu. Madison usiadła obok niej i również zajęła się łuskaniem fasolki. J.T. gdzieś zniknął. Był ciepły, letni wieczór. Lucy pomyślała, że Sebastian chyba wyświadczył jej przysługę, odmawiając pomocy, zmusił ją bowiem do samodzielności. Colin nie mógł przewidzieć, że Sebastian zmieni się do tego stopnia. – Mamo – zawołał J.T. z głębi domu. – Dziadek dzwoni! – Przynieś mi telefon! – odkrzyknęła. Madison wrzuciła garść strączków z powrotem do koszyka. – Czy mogę z nim porozmawiać? – Jasne – skinęła głową Lucy. http://www.stomatologkrakow.edu.pl/media/ Sinclair też się roześmiał. - Jeszcze kogoś mam zbić? Światło w jej oczach trochę przygasło. - Człowieka, który zamordował twojego brata. Westchnął, bawiąc się pasmem jej włosów. Przez głowę przemknęła mu myśl, że do końca życia będzie się przy niej budził. - Obawiam się, że nie tak prędko. - Zastanawiałam się nad twoim śledztwem. - I? - Chcę ci pomóc. - Wykluczone. Aż zadrżał, gdy sobie wyobraził, co mogłoby ją

zabójcę Thomasa. - A o nas? - Że mi pomagacie. I ścisz głos. - Dostrzegłszy spojrzenie Crispina, westchnął z rezygnacją. - Mów, wielkoludzie. - Zastanawiałem się właśnie, kiedy nas spytasz, Sprawdź - Patrzysz ma mnie tak, jakbym wystąpił z jakąś gorszącą propozycją. ROZDZIAŁ DZIESIĄTY Najważniejsze jest to, jak cię widzą. Amy już dawno poznała tę prawdę. A teraz okazuje się, że bardzo skutecznie omamiła Pierce'a. Biedak nie wie, z kim naprawdę ma do czynienia. Widzi w niej zupełnie inną osobę. Tak zręcznie go omotała, że nawet gdyby dowiedział się prawdy, nigdy by nie uwierzył. Oczywiście nie ma zamiaru się przed nim zdradzać, nie będzie się demaskować. Przenigdy. Nawet nie dopuszcza do siebie