pięć lat. Zasłużył sobie na godną śmierć. - Quincy... - On nawet nie wie, że ma syna! Jak tamten człowiek może go zabić? On nawet nie pamięta o moim istnieniu. Niech to szlag! Niech to jasna cholera! Rzucił słuchawką o podłogę. Rozleciała się na kawałki, ale to nie wystarczyło. Złapał krzesło i walnął nim w piec. Dzbankiem do kawy rzucił w zlew. Rycząc, wywrócił stół... - Tato... - Nie mogę jechać. Muszę tu zostać. Być może jeszcze żyje. Nigdy nie wiadomo. Nie mogę go zostawić. To mój ojciec, chociaż mnie nie pamięta. Ten potwór będzie go torturował, a w końcu zamorduje! Boże! Widziałyście, co zrobił z Bethie! A to jest tylko stary człowiek, nawet nie wie, że ma syna. Jezu Chryste! Rainie, on nawet nie wie, że ma syna...! - Pojedziesz do Portland. - Nie! - Pojedziesz, Quincy. Nie pozwolimy ci tu zostać. Temu szaleńcowi właśnie o to chodzi! - Mój ojciec... - Quincy, on nie żyje. Przykro mi, ale on nie żyje. Wiesz, że nie żyje. Tak mi przykro... http://www.stomatologia-krakow.edu.pl - Miałem zadzwonić - powiedział. - Uhm. - Ale nie zadzwoniłem. Przepraszam. - Zawahał się. - Nie wiedziałem, co powiedzieć. - „Halo" wystarczy na dobry początek. Niektórzy pytają potem „Co u ciebie?" To działa lepiej niż „Żebyś zdechł". Uśmiechnęła się. 257 Quincy skrzywił się. - Jesteś szalona. - Zbliżam się do tego stanu. - Jesteś bardzo wyrozumiała. - Boże! Chcesz ze mną zerwać?! Wreszcie przestał się przechadzać i wydawał się autentycznie zaskoczony.
- Myślałem o tym. - Ale ani śladu po uroczym facecie? - Nie. W końcu Rainie zrozumiała. - Uważasz, że to nie był wypadek, prawda? Myślisz, że to wina tamtego faceta, że to on spił twoją córkę i pozwolił jej samej wracać do domu. Sprawdź Quincy. – Naprawdę? – Mann uniósł brwi, a Rainie posłała agentowi druzgocące spojrzenie. Nie widziała potrzeby udzielania tego typu informacji. – A więc miałem rację! Danny nie zrobiłby czegoś takiego. No ale kto? Inny uczeń? Nie pamiętam, żeby chłopiec wspominał o kimś szczególnym. Nie miał w szkole wielu kolegów. Pozostaje więc ta osoba z Internetu, ta od wulkanów. Przyjaźnie internetowe mogą być bardzo silne. – Naszym zdaniem te kontakty nie ograniczały się do Internetu, panie Mann. Myślimy, że Danny mógł spotykać się z tym kimś. Wiedział pan o tym? Rainie z trudem powstrzymała się, żeby nie przydepnąć Quincy’emu stopy. Co on, do diabła, wyprawia? Ale agent wciąż świdrował oczami Richarda Manna. Wyglądał jak pies gończy na tropie. – Nie – odpowiedział szybko szkolny psycholog, spuszczając wzrok. – Nigdy o tym nie