zwierzęcia stał komputer i piętrzyły się papiery.

z wszelkimi możliwymi przepisami. Zbliżył się już na tyle, że widział twarz O'Connella, który podniósł wzrok i pomachał mu. Jorge zmusił się do uśmiechu, odpowiadając na pozdrowienie uniesieniem ręki. Włączył jałowy bieg. Dobił, zacumował luźno na dziobie. Przeszedł na rufę i zarzucił linę na poler. Potem wyskoczył na keję, żeby skrócić obie cumy. Gdy skończył, poczuł na ramieniu czyjąś dłoń. Oblał go zimny pot. Odwrócił się i zobaczył Izzy'ego Garcię. - Cześć, Izzy. - Estupido - powiedział cicho Izzy. - Za to, co robisz, oskarżą mnie. Jorge zesztywniał. - Nie wiem, o co ci chodzi. - Dobrze wiesz. - Izzy, nikt cię nigdy nie oskarżył o moje... zbrodnie. http://www.soze.pl/media/ RS 289 Doszli do celi, Bryan zatrzymał się wcześniej, pozostając poza zasięgiem wzroku Goolighana. Chłopak na widok policjanta uśmiechnął się szeroko. Był cały umazany krwią. Swoją? Strażnika? - Hej, mała świnko, chodź no tu - zaśpiewał przez kraty. - Ja mam władzę, a ty umrzesz. - Nie masz władzy, jesteś świrem i już ci tak zostanie. - Nie. On dotrzymał obietnicy i przyszedł do mnie. - Kto niby? - spytał z udawaną obojętnością Sean. - Książę Ciemności - odparł chłopak z wyraźnym zachwytem. - To nie jest żaden Książę Ciemności, lecz taki sam świr jak ty, tylko bardziej doświadczony i nie aż tak głupi.

dwa słowa. Pieprzona sprawa. Co, do cholery, robi tu Kelsey? Zmierzała prosto do niego. Zatrzymała się przy jego leżaku. Nawet w tym upale pachniała drogimi perfumami. Sprawdź zatrzymała się. - Czuj się jak u siebie w domu - poprosił, przechodząc obok niej. - Właśnie tak się czuję. Dziwne, prawda? - Może nie tak bardzo. Właściwie nic się tutaj nie zmieniło. - Tak, ale my się zmieniliśmy. 315 - Może tak, a może nie. Chcesz się czegoś napić? Jesteś głodna? A może zmęczona? - Tak, jestem rzeczywiście padnięta. Poza tym wiem, gdzie jest kuchnia. - Zawahała się. - Gdzie mam spać?