ją „wykorzystuje”. Ale mówiło się też, że ojciec nie akceptuje żadnego z chłopaków Vianki.

sie dotad tylko jeden raz. Dawno temu. -Usmiechnał sie krzywo. - Szkoda, ¿e tego nie pamietasz. Marla buntowniczo uniosła podbródek. - Owszem, wielka szkoda - powiedziała. - Nie obchodzi mnie, co sie kiedys wydarzyło miedzy nami, Nick. Po prostu chce pamietac. 325 - Có¿, mnie obchodzi, co sie wtedy stało, moja pani. Obchodzi mnie i pamietam to i nie mam najmniejszego zamiaru przerabiac tego po raz drugi. Zjechał na szose i wyminał samochód zwalniajacy przed skretem w boczna ulice. Marla, poruszona, wtuliła sie w kat siedzenia. Miała wra¿enie, ¿e całe jej ¿ycie składa sie z nie pasujacych do siebie elementów. A to, co sie dzieje miedzy nia a Nickiem, jest takie niepewne, ulotne i ryzykowne, takie przera¿ajace. - Lepiej, ¿ebysmy odnalezli te Kylie. - Jesli ona w ogóle istnieje. - Tak. Nick umilkł, wrzucił czwórke i dodał gazu. Marla, http://www.slubne-autka.com.pl/media/ Shelby osunęła się po ścianie. Ross uderzył jej głową o podłogę. Poczuła straszliwy ból. Starała się zachować przytomność. Przez ciemną kurtynę, która majaczyła przed jej oczami, usłyszała, że starsza pani zaczyna się modlić, a potem krzyczy, czołgając się w stronę przewróconego ołtarzyka; zalana łzami Vianca próbowała wyprowadzić matkę z domu. - Tia V? - zabrzmiał czyjś przerażony głosik i Shelby, która próbowała zrzucić z siebie Rossa, zobaczyła pyzatą buzię chłopca w korytarzu. - Mały Ramónie, uciekaj... och, słodki Jezu! - Vianca histeryzowała. Dźwignęła się na nogi i złapała dziecko, gdy tymczasem płomienie zaczęły trawić zasłony i z żarłocznym trzaskiem przesuwały się w stronę sufitu. - No, idziemy, Shelby. - Ross podniósł Shelby z podłogi. Zataczając się, zamachnęła się na niego i chybiła. Dym wypełnił jej nozdrza i płuca. Zaczęła kasłać. Wciąż walczyła, ale Ross przerzucił ją sobie przez ramię. - Oboje musimy się stąd wydostać i znaleźć bardziej ustronne miejsce.

chwili pokój zalało łagodne, złociste swiatło. Wydawało sie, ¿e w pokoju nic sie nie zmieniło, ¿e wszystko jest w porzadku. Cos jej sie po prostu przysniło. Pewnie dlatego, ¿e idac spac, nie czuła sie najlepiej. Zupa, która zjadła na kolacje, rozstroiła jej ¿oładek, a rozmowa przy kolacji była dosc stresujaca. W pokoju nikogo nie ma. Sprawdź Puścił jej łokieć. - Jedź za mną. Nie potrzebowała dalszych zachęt. Mężczyzna w ciężarówce splunął na chodnik tytoniową śliną, a Shelby podbiegła do wynajętego cadillaca i otworzyła drzwi. W środku było niemiłosiernie gorąco. Nastawiła klimatyzację na najwyższy poziom, opuściła szybę i wykręciła kierownicę. Kiedy stary pikap Nevady oddalił się od krawężnika, włączyła się do ruchu tuż za nim. Jadąc mu na ogonie i klnąc pod nosem, znów włożyła okulary. To jakiś nonsens, mówiła sobie. Na miłość boską, co ty wyprawiasz, dlaczego jedziesz do domu Nevady? Zacisnęła zęby i jechała za nim przez miasto, na zachód i przez pagórkowate tereny, gdzie wreszcie poczuła działanie klimatyzacji. Teren wokół rancza był chroniony drutem kolczastym, a sumaki rosły obok żywodębów. Po suchej, pokrytej kurzem ziemi błąkały się stadka kozłów, owiec i bydła, skubiąc rzadką trawę i zioła. Pokonali kolejne kilometry i minęli wąwóz, którym kiedyś płynął strumyk. Nevada skierował swojego pikapa w gąszcz żywodębów, gdzie żwirowa, wyboista alejka prowadziła na środek rancza