Przecież mógł wpaść, gdy byli zajęci sortowaniem skrawków,

- By pobyć trochę z dziećmi - uściśliła i popatrzyła na niego znad brzegu filiżanki. - Pobawić się z nimi, dotrzy R S mać im towarzystwa. Przynajmniej do czasu, póki nie zatrudnisz na stałe nowej niani. Jennifer podsunęła mi pomysł, żeby pojechać z nimi do Palazzo d'Avorio. Jeśli chłopcy zechcą, w co wątpię. Federico powstrzymał uśmiech. Czemu ona aż tak się zarzeka? - No to się mylisz. Ten pomysł z pewnością bardzo im się spodoba. - Pia w niczym nie przypomina jej kuzyna Angela. On wpadłby tutaj z triumfalną miną, z dumą wymachując gazetą. A skoro ona do tej pory nie wspomniała, że widziała dzisiejsze sensacyjne doniesienia, to lepiej o nich nie rozmawiać. Po co niepotrzebnie zaogniać sytuację? Już i tak między nimi aż iskrzy. Choć może jednak powinien wyjaśnić... Książę nabrał powietrza i zaczął: - Pia, co do wczorajszego dnia... - Zostawmy to. - Pia machnęła ręką. - Naprawdę nie ma potrzeby do tego wracać. http://www.reologiawbudownictwie.com.pl/media/ - To miłe, co powiedziałeś - szepnęła w końcu ze łzami w oczach. - Kiedy śledztwo dobiegnie końca, chyba spróbuję zarządzać posiadłościami Thomasa i interesami rodziny oraz postaram się nie zrobić z siebie osła w parlamencie. - Ale to już nie są posiadłości twojego brata - zaprotestowała. - Teraz należą do ciebie. Podobnie jak miejsce w Izbie Lordów, Grafton House i... - I co? - I ja. Serce zabiło mu mocniej. - A ty czego pragniesz? - zapytał.

Dżip był coraz bliżej. – Spokojnie – powiedział Sebastian do konia, który jednak nie wydawał się zaniepokojony ani nawet zgrzany. Samochód zatrzymał się jakieś dwadzieścia metrów od niego i wyskoczył z niego mężczyzna. – Pan Redwing? Sprawdź które rządziły przyjaźnią Colina, Platona i Sebastiana. – A co zrobiłeś z końmi i psami? – Przeniosłem je na główne ranczo. Ten żółty labrador poradziłby sobie tutaj, ale dwa pozostałe sprawiałyby wam kłopoty. Sebastian może sobie kupić nowe konie. – Plato... – On tu zostanie, Lucy. Możesz mi wierzyć. – Sama nie wiem. Widzisz... ostatnio zupełnie zamknął się w sobie. Nawet nie wiem, gdzie się teraz podziewa. – Chyba żartujesz? – Roześmiał się. – Bawi się w detektywa z dużymi chłopcami. Sprawdza, czy w Vermoncie nie ma szans na jakąś robotę. Mówiłem ci, że on tu zostanie, ale nie wspominałem, by miał zamiar porzucić pracę.