Parthenii po prostu odebrało mowę.

Dziewczyna drżała i nie mogła wykrztusić z siebie ani słowa. Żałowała swojej ciekawości, choć nie chciała tego okazać. - Uraziłem cię? - Nie. - Z trudem przełknęła ślinę. - To nie ciebie należy winić. Wszyscy młodzi chłopcy są ciekawi tych rzeczy. - Owszem. Niektórzy bardziej niż inni. - Przestraszyłeś się wtedy? - Trochę. - Co jeszcze czułeś? - Nie wiem. Nie mogę sobie przypomnieć. - Odsunął się od niej. - To było dawno temu. - Przecież straciłeś matkę rok wcześniej. Może potrzebowałeś tylko, żeby ktoś ci okazał troskę? - No cóż, ona z pewnością to zrobiła. - Chodź do mnie. - Wyciągnęła ramiona, chcąc go objąć. Opierał się nieco, ale nie odepchnął jej. - Tak mi przykro - powiedziała. - Dlaczego? - Dobrze wiesz. Ta kobieta skorzystała z twojego braku doświadczenia. - Ech, chłopcom nieraz śnią się podobne rzeczy. http://www.reologiawbudownictwie.com.pl - Nie wątpię. W normalnej sytuacji nie martwiłbym się tak bardzo. - Wasza Wysokość, proszę mi wierzyć, że nic nie zostało zaniedbane. Dopracowaliśmy tę akcję w najdrobniejszych szczegółach. - Dobrze - powiedział, kiwając głową - ale co będzie, jeśli ktoś popełni błąd? Jak pocieszę mojego syna? Nerwowo splotła dłonie. - Wasza Wysokość, obiecuję panu, że bez względu na to, co się stanie, Blaque nie uniknie kary. - Ja nie mówię o Blaque'u! Myślę o tobie i Edwardzie. - Gestem ręki uciszył ją, gdy chciała się odezwać. - Nieczęsto zdarza się, żeby odzywał się we mnie ojciec. Dlatego proszę, żebyś pozwoliła mi na ten luksus. Zaczerpnęła głęboko powietrza i zaczęła mówić dopiero wtedy, gdy była pewna, że nie zdradzi jej drżenie głosu. - Edward poczuł się dotknięty, że nie powiedziano mu prawdy o powodach mojego przyjazdu do Cordiny. Odnoszę wrażenie, że w pewnym sensie czuje się za mnie odpowiedzialny, bo narażam się dla jego rodziny. - Edward cię kocha. - Nie! - Panika wzięła na moment górę nad wyuczonym chłodem. Zaraz potem Bella poczuła zakłopotanie, jednak w głębi serca desperacko pragnęła, by to, co usłyszała, było prawdą. - Nie przeczę, że Edward żywił wobec mnie pewne... uczucia, ale to się zmieniło, kiedy dowiedział się, kim naprawdę jestem. Carlise przez chwilę milczał. Kiedy kładł dłonie na oparciu fotela, klejnot w jego sygnecie zapłonął niczym ogień. - Moja droga, a co ty do niego czujesz? Wystarczyło, że raz spojrzała w jego oczy, i już wiedziała, że może mu zaufać.

zakład wynosi tu pięć funtów. - Mówiłeś, że zaczniemy od stu. - Tak, ale najpierw musimy coś wygrać. Wierz mi, już to wcześniej robiłem. - Pogładził ją po ręce, kiedy czekali, póki nie zwolni się jedno z siedmiu miejsc. - A więc to jest gra w dwadzieścia jeden? - mruknęła, wspinając się na palce, żeby coś dojrzeć ponad głowami ciżby. Sprawdź Dziś wieczór zrobi następny krok. Starannie złożyła list i schowała do koperty, ale pozostawiła ją w widocznym miejscu na biurku. Obok stała róża, którą tego ranka przysłał jej Edward. Wahała się, ale po chwili uległa pokusie i dotknęła białych, delikatnych płatków. Gdyby życie było równie słodkie i proste, westchnęła. Parę minut później zastukała do kancelarii księcia Carlise’a. Sekretarz, który jej otworzył, skłonił się sztywno i od razu zaanonsował ją księciu. Gdy weszła do gabinetu, Carlise czekał na nią, stojąc za biurkiem. - Wasza Wysokość. - Ukłoniła się nisko. - Przepraszam, że niepokoję. - Nic podobnego, Isabello. - Wasza Wysokość jest zajęty - zauważyła, stojąc w miejscu. - Chciałam prosić o radę, ale mogę przyjść z tym później. - Nie ma potrzeby. Bardzo proszę, wejdź i siadaj. Odczekała, aż sekretarz księcia zamknął za sobą drzwi, po czym zdecydowanym krokiem podeszła do biurka. - W naszej sprawie nastąpił przełom. Proszę, żeby Wasza Wysokość niezwłocznie wezwał Emmetta. - Mam pewne obiekcje - stwierdził książę Carlise, zwracając się do swego zięcia. - Skąd pewność, że Blaque da się podejść i kupi informacje? Czy uwierzy Isabelli? - Na pewno - uspokoił go Emmett. - Zwłaszcza że Isabella powie mu niemal całą prawdę. Musi mieć w zanadrzu coś ważnego, coś, co mu się przyda. Inaczej nigdy jej do siebie nie dopuści. - A jeśli jej nie uwierzy? - Moja w tym głowa, żeby uwierzył - odezwała się Bella cicho. - Zdaję sobie sprawę, że Wasza Wysokość ma zastrzeżenia co do całej operacji, ale chcę zapewnić, że do tej pory wszystko przebiega zgodnie z planem. - Właśnie, do tej pory - powiedział Carlise z naciskiem i wstał z fotela. Gestem nakazał, by pozostali na miejscach, a sam zaczął krążyć po gabinecie. - Nie podoba mi się, że muszę posyłać kobietę, którą polubiła moja rodzina i ja sam, na spotkanie z człowiekiem, który zabija nie tylko dla zysku, ale i dla czystej przyjemności. Na dodatek mam ją tam posłać samą. - Isabella nie będzie sama! - sprostował Emmett.