No tak, pomyślała Milla. To nie tylko mój problem. Biuro zwane

krwi, ale wtedy zobaczyła, że dół sukienki też jest już zaplamiony Pojechali na parking za marketem, z dala od hord kupujących; zaparkowali w takim miejscu, by mieć choć trochę prywatności. Milla zaczęła odpakowywać gaziki, ale Diaz wyjął jej wszystko z rąk, mówiąc: - Siedź spokojnie. an43 223 Namoczył jeden z gazików i przyłożył go do rany na gardle Milli. - Przytrzymaj - powiedział, przyciskając jej dłoń do opatrunku. Posłuchała, dociskając mocno, by zatamować krwawienie, które osłabło, ale nie chciało ustać. Diaz namaczał kolejne gaziki, wycierając kark i szyję Milli z zaschniętej krwi. Jego dłonie nie ominęły także klatki piersiowej, sięgając przez dekolt sukienki aż po linię biustonosza. - No dobrze, spójrzmy na to - powiedział, zdejmując jej dłoń z rany. Potem zdjął opatrunek i mruknął z zadowoleniem. - Nie jest źle. Nie będziesz potrzebować żadnych szwów, ale na http://www.rejack.pl odpowiadając na pieszczotę. Dlatego pozostał przy łagodnym i delikatnym muśnięciu warg. Nie wiedział jeszcze do końca, co ona czuje, ale umiał czytać reakcje ludzi i widział, jak reagowała na niego Milla. Chętnie przyjmowała jego dotyk, chętnie oparła się dzisiaj o niego, wtuliła głowę w męskie ramię. Podświadomie odpowiadała na jego sygnały Diaz od dawna nie miał kobiety Teraz pragnął Milli. Będzie cierpliwy da jej czas na oswojenie się ze sobą - ale nie miał wątpliwości co do końcowego efektu. Milla była już jego. Tym razem nie zadzwonił po samochód. Wziął taksówkę, podjechał kawałek, ale kazał wysadzić się dość daleko od nory Loli Guerrero. Poszedł pieszo: cicho, ostrożnie, podchodząc z innego niż poprzednio kierunku, zdając sobie sprawę z tego, że jedyną jego

takich sprawach; pieniądze pozwalały płynąć strumieniowi informacji. - Był dzisiaj w Ciudad Juarez. Juarez! Sukinsyn, blisko. Zbyt blisko. - Nie był sam - kontynuował nieśmiały głos. - Z kim? - Z kobietą. Przyszli do naszej fonda. Sam ich obsługiwałem. To Sprawdź rozważania o miłości. Czyżby ona była taka jak Diaz? Tak bezwzględna? Czy stała się kimś takim jak on po długich i trudnych latach bezowocnych poszukiwań dziecka? Diaz poruszył się i pocałował ją w ramię. - Musimy jechać na lotnisko - mruknął sennie. Milli jakoś nie chciało się ruszać. - Mam jeszcze dwa dni wolnego - westchnęła. Wiedziała, że powinna wracać do El Paso. Diaz wznowi poszukiwania Pavona, a teraz dochodził jeszcze nowy trop do zbadania: wiedzieli, że ktoś celowo wodził Millę za nos przez wszystkie te lata. Dziesięć długich lat walenia głową w mur robiło swoje: była bardzo zmęczona. Wczoraj o mało nie zginęła w nurtach potoku. Czy naprawdę świat się zawali, jeśli Milla ukradnie sobie jeszcze dwa dni dla siebie, podaruje