– Nie twoja sprawa. – Nowy partner? Trzeba było go uprzedzić, jakie tu są zwyczaje. Boże, w tych stronach zabija się za jedwabne krawaty. Rainie zignorowała te popisy. – Czyj to motor, Charlie? – A co? Chcesz kupić? – Czyj to motor? – Mój... – Rozmiar w sam raz dla ośmiolatka. – Przyzwyczaiłem się. – Tak? A mnie się wydaje, że coś zalewasz. Zsiadaj no prędko, kochasiu, i ręce do góry. Charlie przestał już pozować na Jamesa Deana i zaczął skamleć. – Hej, wygrałem ten motor uczciwie, jak Boga kocham. Nie moja wina, że chłopak nie umie się dobrze bić. – Powiedziałam: w tej chwili. – To ziemia mojego ojca... – Już! Charlie zrezygnował. Popatrzył na Rainie. Popatrzył na Quincy’ego. W końcu niechętnie podniósł się i pozwolił motorowi upaść. – No dobrze, dobrze, tylko się nie posiusiaj z radości. http://www.radkowskiewioski.pl – Bakersville to duża odmiana po Los Angeles – zauważyła Rainie. – Tego właśnie szukałem. – Małomiasteczkowej nudy? – Miejsca, gdzie nie trzeba obawiać się strzałów z przejeżdżającego samochodu. – Uśmiechnął się słabo. – Niestety, niezupełnie wyszło tak, jak planowałem. – Gdzie pan był, kiedy zaczęła się strzelanina? – zapytała Rainie. – W swoim gabinecie. To była moja przerwa obiadowa. – Nie jada pan z dziećmi? – Nie. Wprowadziłem zasadę otwartych drzwi. Uczniowie mogą przyjść do mnie w każdej chwili, jeśli mają jakiś problem. – Podobno Melissa Avalon też udostępniała pracownię w porze obiadowej. – Zgadza się. – Kiwnął głową. – Więc oboje jadaliście lunch w tym samym czasie. – Rainie zmrużyła oczy i chłodno
oddać przysługę swemu duchowemu opiekunowi. Co do Pelagii, to zgadzając się z Berdyczowskim, że archijerejska inspekcja jest niecelowa, nie widziała też sensu w odkomenderowaniu na wyspę człowieka świeckiego, który, po pierwsze, może nie zrozumieć wszystkich subtelności klasztornej egzystencji i mnisiej psychologii, a po drugie... Nie, ten drugi argument lepiej już przytoczyć dosłownie, żeby obciążyć nim wyłącznie sumienie polemistki. Sprawdź – Nie potrzebujemy pomocy federalnych – rzucił obcesowo Sanders. Quincy miał nadal uprzejmy wyraz twarzy. – Spokojna głowa. Nie śmiałbym nadepnąć policjantce Conner na odcisk, próbując przejąć sprawę. Słyszałem, że ma na ten temat sprecyzowane poglądy. A poza tym świetnie sobie radzi z bronią. Rainie uśmiechnęła się szeroko, słysząc ten nieoczekiwany komplement. Za to Sanders spochmurniał. Po chwili jednak odzyskał werwę. – No cóż – wytarł ręce w serwetkę – do rana prawdopodobnie wszystko się wyjaśni. Właściwie już prawie zamknąłem śledztwo. – Naprawdę? – Rainie rzuciła mu pełne zwątpienia spojrzenie. – A jeszcze parę godzin temu twierdziłeś, że rozpieprzyłam dochodzenie. – Czasem dowody pojawiają się pomimo działalności policjanta – zapewnił ją Sanders. – Zapamiętam to sobie. I cóż to za nowe dowody?