Nevada się zawahał. - Powiedziałem ci, że dam mu znać, żeby do ciebie zadzwonił. - Ty mi nie ufasz. - Poraziła ją ta myśl. - Właśnie, Shelby. Nie ufam ci. I naprawdę nie przychodzi mi do głowy żaden powód, dla którego miałbym ci ufać. Mówiłem, że dam mu znać, żeby do ciebie zadzwonił, i zrobię to. - Ale... - Jak już powiedziałaś mi elokwentnie, „wypchaj się”. Potrząsnęła głową i rzuciła mu gniewne spojrzenie. - Ale z ciebie drań! - No. - I w dodatku jesteś najbardziej irytującym facetem w całym stanie. - Pewnie tak. - Wgramolił się do samochodu, uruchomił silnik i zdecydowanym ruchem wrzucił bieg. - Ale jeśli cię to pocieszy, potrzebowałem wielu lat praktyki, żeby zdobyć ten tytuł. - Idź do diabła. - Już u niego byłem. - Wyszczerzył zęby w bezczelnym uśmiechu, który ją rozwścieczył. - Szczerze mówiąc, niejeden raz. - I wcisnął pedał gazu. Patrzyła, jak stary ford nabiera szybkości na zacienionej alejce, a potem bezsilnie zacisnęła pięści i odwróciła się na pięcie. On nie może na ciebie wpływać, Shelby, nie uda mu się to, jeśli mu na to nie pozwolisz, pomyślała. Weszła do domu i skierowała się wprost do gabinetu ojca, do sanktuarium, w którym nie była mile widzianym gościem. No cóż, teraz stare reguły nie obowiązywały. http://www.pucharkamikadze.pl - Och, kochanie. - Alex nie kwapił sie odpowiedzia. - Tyle musimy ci opowiedziec, ale nie teraz. - Dlaczego? - zapytała cicho, przygotowujac sie na najgorsze. - Czy oni wszyscy ju¿ nie ¿yja? - Nie, nie... tylko twoja matka, ale z ojcem nie jest najlepiej. - Och. - Czuła w głowie zamet. Posmutniała. - Porozmawiamy o tym, obejrzymy razem zdjecia, odwiedzimy twojego tate, zrobimy wszystko, co zechcesz. Ale dopiero, jak wrócisz do domu, dobrze? Marla nie odpowiedziała. Skuliła sie pod kołdra, wydała sie teraz mniejsza, drobniejsza ni¿ jeszcze przed chwila. Nick wiedział, ¿e to czyste szalenstwo, ale nagle miał ochote ja
rozum. - Cholera - mruknał pod nosem, odkładajac słuchawke. Miał byc dzis w domu na kolacji. Był to rozkaz Eugenii, zgrabnie ujety w forme zaproszenia na wspólny, rodzinny posiłek. Przeczesał włosy palcami i w tej samej chwili usłyszał ciche pukanie do drzwi. Sprawdź zamglony obraz zniszczonej kobiety, pachnacej silnie perfumami i tytoniem, która z trudem ukrywała rozczarowanie. Szczupła, niemal koscista, stała w drzwiach z twarza ukryta w cieniu. Przez ¿aluzje saczyło sie słonce, oswietlajac jej kwiecista spódnice. W jednej rece trzymała zapalonego papierosa, którego koniuszek ¿arzył sie czerwono, druga oparła na biodrze. - Uznałby cie wtedy. - Nienawidze go - odparła. - Nie, nieprawda... - Owszem, prawda. - Słyszała swój własny, nabrzmiały złoscia głos. - A on nienawidzi mnie! - Ile mogła miec wtedy lat? Dziesiec? Dwanascie? - Mo¿e powinnas bardziej sie postarac. On cie nie