słucham R. E. M. i czuję, jak muzyka przebiega całe moje ciało. Nucę pod nosem, zdejmuję

martwa. Są rzeczy gorsze niż szybka śmierć, ostrzegł umysł, ale była to tylko przelotna myśl. W ułamku sekundy ogarnął ją kojący mrok. Rozdział 26 Bentz obudził się z gorzkim posmakiem w ustach i mocnym postanowieniem powrotu do domu. Co on robi w Los Angeles, skoro Olivii grozi niebezpieczeństwo w Nowym Orleanie? Zdrzemnął się zaledwie kilka godzin, ale w świetle dnia tandetny pokój wyglądał jeszcze gorzej, jeszcze mniej przytulnie niż zwykle. Dlaczego ciągle tu tkwi, czemu ugania się za sobowtórem, skoro żona potrzebuje go w domu? Skoro grozi jej niebezpieczeństwo? Nie wstając z łóżka, sięgnął po komórkę i zadzwonił do Jonasa Hayesa. Połączył się z pocztą głosową i nagrał wiadomość – zmywa się, wraca do domu. Wstał z przekonaniem, że podjął jedyną właściwą decyzję. Poszedł pod prysznic, stał w strumieniu ciepłej wody, nie zawracał sobie głowy goleniem. A potem, pełen życia, owinął biodra ręcznikiem i zaczął się pakować. Zdawał sobie sprawę, że wyjazd z Los Angeles to kiepski pomysł. Fakt, że po tylu zapewnieniach o swojej niewinności czmychnął na Wschód, wyda się co najmniej podejrzany, zwłaszcza że wyjedzie dzień po tym, jak znaleziono zwłoki Lorraine. Trudno. Niemal całą noc i pół ranka spędził z Hayesem na posterunku, tłumaczył mu, czego się dowiedział. Teraz LAPD oficjalnie zajęło się sprawą Jennifer. Jonas skserował wszystko, http://www.psychoterapeuci-katolicy.pl/media/ żony. I dobrze! – Szukaj dalej – mówię cicho. Czuję, jak moje ciało buzuje od adrenaliny. – Ale uważaj, mój drogi... Kto wie, co znajdziesz? Czuję, że moje usta wykrzywia uśmiech zadowolenia, bo bez trudu czytam w nim jak w książce. Teraz już wiem, że mogę nim sterować jak marionetką. To cudowne uczucie. Najwyższy czas! – Dobry chłopiec, RJ – mówię łagodnie, jak do psa, który nauczył się trudnej sztuczki. – Dobry chłopiec. O Boże, jak cudownie patrzeć, jak cierpi! Odchodzi już z zajazdu, więc odsuwam się od okna na wypadek, gdyby mdłe światło jednej z latarni odbiło się w soczewkach lornetki. Nie stać mnie na nieostrożność. O Ricku Bentzu można powiedzieć wiele, ale na pewno nie jest głupcem.

komputer, laptop, z którego korzystam, siedząc na pufie pokrytym sztuczną cętkowaną skórą lamparta. W kącie krzesło, koło niego mała lampka na baterię. Jak w domu. I jeszcze nieduża biblioteczka – moje dzieło, zmontowana samodzielnie, bez niczyjej pomocy. Na półkach leżą albumy ze zdjęciami i wycinkami, kolekcja, której skompletowanie zajęło mi wiele lat. Jeszcze raz sprawdzam drzwi, wkładam słuchawki w uszy, włączam iPoda. Dzisiaj Sprawdź A to co innego. Ktoś się bawił z nim w psychologiczne gierki. Ktoś, kogo skrzywdził osobiście. Jennifer. Tylko jej nigdy nie wybaczył i dał to jasno do zrozumienia. Nawet gdy próbowali do siebie wrócić, miał się na baczności. Nie ufał jej. Czekał na drugi cios. I się doczekał. I to jak. Minął sklep z okularami przeciwsłonecznymi i innymi akcesoriami plażowymi, doszedł od części molo położonej nad wodą jak ramię wyciągnięte w mgłę nad Pacyfikiem. Mimo latarni mgła kładła się białymi smugami, ścieliła się dziwnym welonem, którego nie sposób przeniknąć. W tej części molo było niewielu spacerowiczów. Para dzieciaków – chłopak w obszernych spodniach i czapce z daszkiem całował blondynkę z kucykiem na czubku głowy. Siedzieli na ławeczce i poza sobą nie widzieli świata.