takich gestów.

- Zdajesz sobie sprawę, że to ci sami chłopcy, którzy wczoraj załatwili cię bumerangiem? Pia uśmiechnęła się serdecznie. - Jasne. Ale chyba nie zamierzają tego powtarzać? - Mam nadzieję. - Federico upił łyk kawy i dodał: - Dostali go w zeszłym tygodniu od australijskiego ambasadora. Nie nabrali wprawy w rzucaniu, a ja nie miałem serca zabrać im takiej atrakcyjnej zabawki. Dlatego bardzo cię proszę, bądź ostrożna. - Następnym razem zdążę się uchylić. - Świetnie. - Federico chrząknął i dodał: - Zamierzałem zabrać ich dziś do zoo, ale po wczorajszym dniu nie jestem pewny, czy to dobry pomysł. Obawiam się towarzystwa re- R S porterów. Zresztą zapowiadają deszcz. Może ty masz lepszy pomysł? Pia odstawiła filiżankę. - Na dzisiaj? - Tak, jeśli oczywiście masz czas. - Jen zamierzała uporządkować zdjęcia i powkładać je http://www.przydomowaoczyszczalnia.net.pl/media/ Dlaczego rozmowa z matką nagle skojarzyła się jej z Federikiem i jego sytuacją? Nie powinna współczuć Sabrinie. A jednak czuła wyrzuty sumienia. Może powinna być bardziej wyrozumiała, bardziej doceniać jej starania. Była poruszona. Może dlatego, że Sabrina przyznała, że nie była idealną matką. Musiała dokonywać wyborów. Więc trzeba było wybrać taką pracę, by choć czasami być w domu, pomyślała Pia. Ale to nie było sprawiedliwe. Matka nie miała wielkiego wyboru. Była wdową z malutkim dzieckiem, w sumie bez zawodu, bo gdy poznała przyszłego męża, zrezygnowała ze studiów. Żona arystokraty nie potrzebowała wyższego wykształcenia, ważniejsza była ogłada towarzyska. Tego akurat

- Daj to - burknął, robiąc krok w jej stronę. - Poradzę sobie - odparła, rzucając ciężar na sofę. - Sama go tu przyniosłam. - Dlaczego? Oblała się rumieńcem. - Bo nie chciałam, żeby ktoś go zobaczył. Usiądź Sprawdź Sebastian jednak czuł się już dobrze i wiedział, że dziewczyna nie jest w stanie go prześcignąć. Pomyślał o swoim hamaku w Wyomingu, o psach i koniach. Mógłby zagrać w pokera z robotnikami. Pięć kart, cygaro i parę zgrzewek piwa. Co on tu właściwie robi? – Ta kobieta pracuje dla twojego dziadka – powiedział do pleców Madison. W dalszym ciągu milczała. Sebastian zrównał się z nią z łatwością. – Mogę do niego zadzwonić i zapytać. Zatrzymała się w miejscu i pobladła. – Nie, nie rób tego! Proszę. Obiecałam! – Co obiecałaś? Pierworodnego syna? – Nie, ale dałam słowo...