Richarda, przyjąć kondolencje od przyjaciół i znajomych, a także,

Richard usłyszał płacz Kelly. Łkania przybierały na sile. Zbiegł szybko na dół, próbując zawiązać pasek szlafroka. Otworzył drzwi i spojrzał na dziecko rzucające się w pościeli. Mała nocna lampa dawała tylko słabą poświatę. Dotarł do łóżka w chwili, gdy jęki przerodziły się w krzyk. Przytulił córkę, szepcąc do ucha, że jest bezpieczna. Drżała silnie, jej małe piąstki zaciskały się bezlitośnie na połach jego szlafroka. '- Tatuś jest z tobą, skarbie. Tatuś tu jest - powtarzał, głaszcząc jej plecy, a gdy trochę się rozluźniła, załkała bezradnie. Serce stanęło mu w piersiach. -Tak... tak się bałam - szeptała. -Wiem, skarbie, wiem. -Och, tatusiu, mamy nie ma - załkała żałośnie, a on zacisnął powieki. Jak czterolatka ma sobie poradzić z czymś takim, jak śmierć, której nie rozumie? - Teraz tatuś jest z tobą. Szlochanie z wolna ustawało. Mała zarzuciła mu rączki na szyję. Richard zesztywniał. Zdawała się nie zauważać głębokich blizn, więc trochę się rozluźnił, ukołysał ją. Marzył, żeby ten http://www.protetykawarszawa.info.pl/media/ Luke opadł na swoje miejsce. – Dobra, gadaj, co masz do powiedzenia. Tylko szybko. – Richard przyszedł do mnie następnego dnia rano, tak jak zawsze z podwiniętym ogonem. Powiedziałam, że to koniec i że mam go dosyć. Błagał, żebym mu wybaczyła, Luke. Zaczął nawet płakać. Mówił, że mnie kocha i chce się ze mną ożenić. – A ty poddałaś się... ot, tak. – Pstryknął palcami. – Przecież go kochałam. Marzyłam o tym, żeby za niego wyjść. Musiałam mu wybaczyć. – Wcale nie – warknął. – Nie musiałaś zapomnieć, z kim spędziłaś poprzednią noc. Mogłaś pamiętać o swoich zobowiązaniach . – Nic ci nie obiecywałam. Chciałam tylko... – Bzdury! Poszłaś ze mną do łóżka, więc musiało to coś znaczyć. Są

przyjaciela. Potem pocieszyła się myślą, że być może zdoła uniknąć zetknięcia z nim. Poza tym Oliver był wtedy pijany. Na trzeźwo zapewne nie zachowuje się tak ordynarnie. Oboje znów zapadli w przyjazne milczenie. Dopiero po pewnym czasie Theo zagadnął: – W ostatni piątek turnusu Barry organizuje zawsze coś w rodzaju Sprawdź koleżanki, nie mówiąc o gorszychrzeczach ? Dla mnie to bardzo poważ- na sprawa. – Nic nie rozumiesz. Nie potrafię się oprzeć. To doznanie jest zbyt silne, wręcz przemożne, a ja wiem, że to właśnie miłość. – Niby skąd? Ostatnio zakochiwałaś się co najmniej kilkanaście razy – przypomniała jej Kate. – I nic z tego nie wyszło. Prawdziwa miłość trwa nieco dłużej... Blake, słysząc słowa szefowej, pokiwał znacząco głową. – Parę razy byłem zakochany tak, jak to opisuje Tess – powiedział. – Naprawdę? – Dziewczyna obróciła się w jego stronę. – I co? Przez moment milczał. – Powiedzmy, że nie chciałbym już nigdy tak się