dwunastkę, lecz z nieprzejednaną Maszą jakoś nie wyszło.

Potem, kiedy dobiegłem do kaplicy, zrobiło mi się wstyd. Jeśli jest to mimo wszystko jakiś wyjątkowo chytry kawał, to nie mogę dopuścić, by zrobiono ze mnie durnia, powiedziałem sobie. A jeśli nie kawał... To znaczy, że Bozia istnieje, kosmos stworzony został w siedem dni, po niebie latają aniołowie, a ciała niebieskie obracają się wokół Ziemi. Ponieważ wszystko to jest zupełnie niemożliwe, to i Wasiliska żadnego nie ma. Doszedłszy do takiego wniosku, ruszyłem bardzo zdecydowanym krokiem w przeciwnym kierunku i wróciłem na mierzeję, ale ani zagadkowego blasku, ani czarnej sylwetki tam nie zobaczyłem. Głośno tupiąc dla dodania sobie odwagi i poświstując piosenkę o popie, co miał psa, przeszedłem się po brzegu tam i z powrotem. Przekonałem się ostatecznie o niezachwianej materialności świata, zabrałem termos i własność hotelu, po czym wróciłem do „Arki”. Raportu postanowiłem jednak nie pisać, dopóki nie zobaczę Wasiliska jeszcze raz i nie upewnię się, że albo jest to Kunststuck, albo sfiksowałem i moje miejsce jest w lecznicy doktora Korowina. Jak na złość dwie następne noce trafiły się pochmurne. Spacerowałem po śmiertelnie już obrzydłych ulicach Araratu, piłem gazowaną święconą oraz jamajską kawę, z nudów czytałem wszelakie bzdury w czytelni klasztornej. Ale trzecia noc nareszcie zapowiadała się księżycowa i z zamierającym sercem przygotowałem się, by znów pójść na mierzeję. W okresie przymusowej http://www.prostysms.pl załomotał buciorami w ślad za nią. Podłogi już nie było widać, cała zniknęła pod wodą. Polina Andriejewna uniosła nogi i położyła na ławeczce, potem z trudem wyprostowała się, napierając plecami na burtę. Co za obrzydlistwo! Woda wygnała ze szczelin myszy, a te z piskiem polazły w górę po pantalonach skazanej. Z góry rozległ się drwiący śmiech: – Proszę, istna księżniczka Tarakanowa! Zamykaj! Drabinka wjechała do luku, zatrzasnęła się klapa, w ładowni zapadła ciemność. Przez deski sufitu słychać było rozmowę morderców. Kobieta powiedziała: – Zaczekaj na brzegu, dopóki nie zatonie. Potem przyjdź. Może dostaniesz nagrodę. Odpowiedzią było pełne zachwytu wycie. – Powiedziałam: może – uśmierzyła tryumfującego Jonasza pani Borejko.

zaczęła liczyć. Urzędnik obserwował tę procedurę dyskretnie i nabożnie. Przy pięciuset rublach klientka przerwała liczenie i beztrosko powiedziała: – Dobrze, niech będzie „Panna Czysta”. – I schowała pieniądze z powrotem do torebki, nie doliczywszy ich do końca. – Służącą ulokuje pani w swoim pokoju czy oddzielnie? Dama z wyrzutem pokiwała miedzianymi kędziorami: Sprawdź Spuściła wzrok, zawstydzona. To świństwo nakłaniać człowieka, żeby podzielił się z nią swymi problemami, a potem obrócić te zwierzenia przeciwko niemu. Chciała być kimś lepszym, ale jakoś się nie udawało. Miała cięty język i łatwo wpadała w złość. Przeprosiny przychodziły jej z trudem. – Nie zamierzałem zrobić ci przykrości – powiedział cicho Quincy. – Danny nie daje mi spokoju – wyrzuciła z siebie, zanim się zastanowiła. – Widziałam jego oczy. Bezradne, nienawistne, nieprzytomne. Znam to spojrzenie. Patrzyłam na te ciała i zastanawiałam się... Wszyscy mówią, że zwykła złość nie może doprowadzić dziecka do morderstwa, ale ja wiem, że może. Czasem trudno się przed nią obronić. Gdy się jest bardzo młodym, bezradnym i wrażliwym... – Głos Rainie załamał się. Siedziała, dusząc w sobie niewypowiedziane słowa, a serce tłukło się jej w piersi jak ptak w klatce. – Martwisz się, że mogłaś kiedyś postąpić jak Danny O’Grady? – zapytał Quincy. Nie odpowiedziała.