- Chyba nieprędko ich znów zobaczymy - westchnął.

był nawet przystojny. No i miał przyjemnie umięśnione ramiona. - Chyba masz szczęście – zaśmiał się chłopak, popijając swoje piwo i spoglądając na coś za Krystianem, dlatego blondyn w pewnym momencie myślał, że szatyn nie mówi do niego. Obejrzał się do tyłu w poszukiwaniu innego rozmówcy, ale nikogo takiego nie znalazł. – Nasz klubowy Casanova chyba ma cię na oku – parsknął, pokazując na kogoś dłonią, w której trzymał kufel piwa. Krystian mimowolnie powiódł spojrzeniem za ręką, natrafiając na wysokiego, BARDZO przystojnego mężczyznę opartego o ścianę. I ten BARDZO przystojny mężczyzna patrzył wprost na niego! Na Krystiana. Serduszko chłopaka zabiło szybciej, a on bardziej przyjrzał się mężczyźnie. Brązowe włosy utrzymane w całkowitym nieładzie, ale to tylko dodawało mu drapieżności. Następnie idealnie prosty nos i równie idealne usta, które otaczała lekka, schludna bródka. Otrząsnął się, powracając spojrzeniem do chłopaka, który go zaczepił. Książę był tylko jeden! I był nim Adam! - Myślisz, że jest mną zainteresowany? – zapytał cicho, popijając piwa. To tak dla dodania sobie odwagi. Chłopak uśmiechnął się, prezentując swoje białe zęby i srebrny aparat na nich. - Na początku miałem nadzieję, że to na mnie patrzy, ale później sobie http://www.pracowniaemg.info.pl - Nie wierzę ci! - powiedziała z mocą. Jednak jej serce uwierzyło i zaczęło bić mocniej. - Nudziłeś się, szukałeś rozrywki. Ty się mną bawiłeś. - Kochałem cię. - Ujął w dłonie jej twarz i spojrzał z bliska w oczy. - Będziesz musiała z tym żyć. - Edward... - Zeszłej nocy w twojej sypialni spotkałem inną kobietę - ciągnął, przesuwając palcami po jej włosach, z których wypadały spinki. - To ona posłużyła się mną jak narzędziem, okłamała. Wyglądała jak czarownica - szepnął, biorąc do rąk gęste pasma. - Pragnąłem jej i przysięgam, że nadal pragnę. Kiedy ją pocałował, nie broniła się. Wierzyła mu, widziała prawdę w jego oczach. Kochał ją, nawet jeśli były to tylko pozory, jakie stworzyła. Miłość przepadła, lecz jeśli zostało tylko pożądanie, była gotowa przyjąć choćby to. Otoczyła go ramionami. Łudziła się, że jeśli da mu namiętność, pewnego dnia on zdoła jej przebaczyć. Przeraziła go łatwość, z jaką się w uczuciu do niej zatracał. Pożądanie było tak silne, że aż bolesne. Nie kochała go, nie miał co do tego złudzeń. Skoro miała ochotę dzielić z nim chwilę namiętności, nie śmiał prosić o więcej. - Powiedz, że mnie pragniesz - prosił, całując jej twarz. - Pragnę - szepnęła. - Chodź ze mną. - Edward, nie wolno mi tego robić. - Mocno wtuliła się w jego ramiona. - Jestem tu, bo... - Ciii - nie pozwolił jej dokończyć. - Choć raz zapomnijmy o obowiązkach. Proszę... - A co będzie jutro? - Jutro nadejdzie, czy nam się to podoba, czy nie. Podaruj mi kilka godzin. Nie wahałaby się oddać mu własnego życia. Podejrzewała, że przyszłoby jej to łatwiej niż spełnienie jego prośby. Mimo to podała mu rękę. Udali się do stajni i osiodłali konie. Szybko zorientowała się, że Bennett wie, dokąd zmierza.

- A więc pani... nie jest w nim zakochana? - spytała gwałtownie Becky, omal nie wypadając z roli pokornego dziewczęcia. - Oczywiście, że nie! Pozwoliłam mu na zaloty, żeby zrobić przyjemność papie. Prawdę mówiąc, kocham kogoś innego. Niestety, nie odwzajemnia on moich uczuć. - Czy aby na pewno, milady? Parthenia westchnęła i pokiwała głową, gdy wóz kąpielowy wjeżdżał na kamieniste wybrzeże. Sprawdź Becky, zarumieniona, zapinała stanik. - Zobaczę tylko, co z puddingiem. Alec nabrał tchu, poprawił ubranie i pospiesznie wyszedł na korytarz. Był zdumiony i zarazem zachwycony, że się zaręczył. Bracia chyba mu nie uwierzą. Poślubienie Becky było czymś słusznym i honorowym. Cieszył się, że uparta dama jego serca wreszcie zgodziła się wyjść za niego, ale radowało go też coś więcej. Po raz pierwszy w życiu czuł, że może związać się z jakąś kobietą. I po raz pierwszy gotów był podjąć takie zobowiązanie. Uznał jednak, że lepiej o tym za wiele nie rozmyślać, bo najpierw musi się do tej sytuacji przyzwyczaić. Ale nic nie mogło wytrącić go z błogostanu. Raczej wbiegł, niż wszedł do holu. Gospodyni stała u stóp schodów, wskazując na pierwsze piętro, gdzie mieścił się salon, z zaambarasowaną miną. Nim jeszcze do niego dotarł, uderzyło go, że jego hałaśliwi przyjaciele zachowują się tym razem dziwnie cicho. Wszedł do salonu i zamarł na widok gościa.