- Kojot.

wszystkich papierów Hardena Simsa dotyczących tej konkretnej adopcji. Adwokat rodziców miał kancelarię w Charlotte, w Karolinie Północnej. Wszyscy jej powtarzali, że dokumenty adopcyjne są tajne i że będzie potrzebowała wyroku sądowego, aby je obejrzeć. Ale ona wierzyła, że wydobędzie wszystkie informacje od tamtego prawnika z Karoliny Północnej. Nawet gdyby miała go pozwać i uzyskać ten nieszczęsny wyrok. Wygrałaby w sądzie, jej sprawa była zbyt znana, miała za sobą całą opinię publiczną. Przyszłość nie była już wielką niewiadomą. Udało się! Wiedziała, że przed nią jeszcze dużo chodzenia i załatwiania, ale wiedziała też, że na końcu drogi czeka jej syn. * ** Dojechawszy do Roswell, postanowili że nie będą się zatrzymywać. Do domu był kawał drogi, wiedzieli, że nie wrócą przed nocą, ale i tak oboje chcieli wracać jak najszybciej. - Co zamierzasz? - spytał Rip poważnie. Mówił o Diazie. - Jeszcze nie wiem. an43 http://www.pracowniaemg.com.pl samochodu. - Owszem. I tyle, nic więcej. - Dajże spokój, czemu się z nim nie umówisz? Przecież to... - Susanna zawahała się, po czym dokończyła zmysłowo: - Prawdziwy mężczyzna. Przez duże „M". - Wiem. Poza tym jest sponsorem Poszukiwaczy - Co znaczy, że...? - Że nie narażę na ryzyko finansów organizacji. To nie byłoby w porządku, gdybym zaczęła spotykać się z naszym sponsorem. - Nie składałaś ślubów czystości - żachnęła się Susanna. - Nie. To mój prywatny wybór. Poszukiwacze są ważniejsi niż moje życie osobiste i moi ewentualni faceci. Zresztą to odnosi się do wszystkich facetów, nie tylko do donatorów organizacji.

nie będziemy się z wami kontaktować, oprócz tych ewentualnych wypadków uaktualnienia danych adresowych. To wy jesteście jego rodzicami. Jeżeli postanowicie nigdy nie wspominać mu o nas, niech i tak będzie. Zgadzamy się. To wszystko. Już nie mogła, po prostu nie mogła. Wstała i Wyciągnęła do nich rękę. Sprawdź z trudem. Nie, nie jutro, dzisiaj. To, że nie przespała nocy, nie oznaczało, że dzień na nią poczeka. Ale gdy wreszcie wzięła prysznic i położyła się do łóżka w koszuli nocnej, sen nie nadchodził. Może dlatego, że otarła się dziś o człowieka, który porwał Justina. A także o śmierć, własną i Briana. Jeśliby wyskoczyła na tych czterech z pistoletem w ręku, po an43 58 prostu by ją zastrzelili. A potem Briana, który bez wahania rzuciłby się na pomoc. Teraz, gdy o tym myślała, przerażała ją własna bezmyślność. Brian miał prawo się denerwować. Poszukiwacze nie byli zabijakami, nie wdawali się w strzelaniny. Ludzie z