jednocześnie pragnęła ciszy i jej nienawidziła.

Zamiast tego oparła się o stary drewniany zagłówek i przycisnęła szkło do brzucha. Quincy z nieotwartą jeszcze butelką w ręku przyglądał się Rainie badawczo ciemnymi oczami. – Porozmawiaj ze mną – wymamrotała. – Rainie, ta demonstracja nie była dobrym początkiem rozmowy. – Zamknij się i porozmawiaj ze mną. Uniósł brwi, ubawiony jej kategorycznym tonem. – Jaka jest twoja eksżona? – Chryste, chcesz mnie dobić? Rainie wyprostowała się. Spojrzała na niego ze szczerym zainteresowaniem. – Pytam poważnie. Jaka jest twoja eksżona? Agent westchnął z rezygnacją i otworzył butelkę. Potem wyciągnął się na brzuchu w poprzek dużego łóżka. Rainie oparła stopy o biodro Quincy’ego. Podziwiała linię jego szyi wyłaniającej się z rozpiętego kołnierzyka białej koszuli. – Bethie jest dobrą matką – powiedział w końcu. – Zawsze wspaniale opiekowała się naszymi córkami... córką. Córkami. – Jak się poznaliście? – W college’u. Kiedy robiłem doktorat z psychologii. – Jest psychologiem? – Nie. Bethie pochodzi z zamożnej rodziny. W tych sferach college jest sposobem na http://www.poziomzdrowia.pl tym razem wyraźnie zbladł. - Hm,taaak... - Jak ją zabiłeś? - J a . . . No... - Pistolet, nóż? - Zastrzeliłem ją! - Otrułeś ją, dupku! - Quincy odczuł narastający gniew, ale opanował się i powiedział surowo: - Poczta kurierska dostarczyła jej paczkę od ukochanego: czekoladki nafaszerowane cyjankiem. To okropna śmierć. - Głupia dziwka - wymamrotał Albert. Widać było wyraźnie, że już nie czuje się taki pewny siebie. Palcami bębnił po blacie stołu. - Jak myślisz, w jaki sposób cię zabije? - Zamknij się! - kolejny raz spojrzał na zegar.

- Świetnie go naśladujesz - mruknęła Rainie. - Gdybym nie miała pew¬ ności... - O co chodzi? - Mówił prawie jak Luke Hayes, ale Rainie była pewna, że to nie on. Ten człowiek potrafił znakomicie naśladować innych i miał wyjątkowo okrutne poczucie humoru. - Skąd masz ten numer? - zapytała. Sprawdź pewno nie w jego rodzinie. Nie jadał dużo świeżych owoców i warzyw. Nie był obiektywny, jeśli chodzi o ostatnie dni życia Mandy. Bywały dni, że czuł potrzebę napicia się alkoholu. Bywały noce, kiedy był niebezpiecznie bliski histerii. Wspaniały agent specjalny Pierce Quincy. W Quantico - najlepszy z najlepszych. Jak nisko mogą upaść wielcy - zastanawiał się. W pewnym momencie poruszył go fakt, że nawet w obliczu śmierci córki pozostawał takim egocentrykiem! Chciał, żeby Rainie zadzwoniła. Do tej pory powinna była już się odezwać. Niepokoił go fakt, że jeszcze tego nie zrobiła. Zaczął masować sobie skronie, czując narastający ból głowy, który w ostatnich dniach właściwie nigdy nie mijał. Jak na zawołanie zadzwonił telefon bezprzewodowy, który leżał na kuchennym blacie.