- Ty naprawdę jesteś stuknięty. To pewnie rodzinne. Twoja matka się jeszcze nie znalazła? - Derrick przytknął zapalniczkę do papierosa i mocno się zaciągnął, nabierając uspokajającego dymu do pnie. Do czego Chase

449 - Teraz już wiem, kiedy to się stało. Kiedy naprawdę to poczułem - machnął dłonią, demonstrując przekraczanie granicy pomiędzy niekochaniem a kochaniem. - W Idaho. Wyciągnąłem cię z rzeki, a ty przewróciłaś się na plecy i roześmiałaś. Dokładnie wtedy. I właśnie wtedy zabrał się przecież do rzeczy. Wówczas zagrała między nimi emocjonalna chemia. Milla drżała wtedy z pożądania, ale nie posunęli się dalej. Aż do chwili, gdy poczuli ciepłe promienie słońca, gdy ogarnęło ich cudowne uczucie ulgi, dzikiej radości życia, gdy Diaz spojrzał na nią i powiedział... - To było naprawdę specyficzne wyznanie miłości - zachichotała. - Zaoferowanie własnego lewego jaja. - Nie, to nie było wyznanie miłości, tylko zwykła deklaracja zamiaru. To jest wyznanie miłości. Przekrzywił głowę lekko na bok, w ten ukochany przez Millę sposób. Jak na człowieka, który miał poważne problemy w porozumiewaniu się ze światem, szło mu całkiem nieźle. Zapadła cisza. Oboje jeszcze wsłuchiwali się w słowa, które padły przed chwilą. Milla wiedziała, że Diaz oczekuje teraz czegoś od niej. Prostych słów: „wybaczam ci" i „ja też cię kocham". http://www.pol-dent.pl/media/ chyba pracować za dwóch - to było jedyne sensowne wytłumaczenie faktu, że Milla wciąż żyła i miała się nieźle. Ale jeżeli wtedy, w Juarez, Diaza nie byłoby na miejscu, Lola nie zawahałaby się rozpłatać gardła Milli od ucha do ucha, ot, tak sobie. Diaz był chyba najniezwyklejszym aniołem stróżem, jakiego można sobie wyobrazić - ale w swojej roli spisał się znakomicie. Znowu. Przyjechała do Indiany, żeby nie myśleć o tym facecie, tymczasem każdy temat sprowadzał się ostatecznie do kwestii Diaza. Przywodziło jej to na myśl wszechogarniające, bolesne, nastoletnie zadurzenie - choć sama w szczenięcych latach zdołała w dużej mierze uniknąć takich sensacji. No cóż, może jeśli wtedy przeszłaby przez typową dla tego wieku uczuciową huśtawkę, to teraz nie czułaby aż takiej mięty do Diaza. On był złym, bardzo złym chłopcem, a ona -

kupowali ją po tamtej stronie. Zresztą zazwyczaj nie była im potrzebna, najczęściej cała rzecz sprowadzała się do rozmawiania z ludźmi. Ale czasami zdrowy rozsądek podpowiadał, żeby mieć przy sobie coś do samoobrony Milla zadzwoniła do Joann Westfall, mając nadzieję na złapanie swojej zastępczyni w domu. Niestety, usłyszała automatyczną Sprawdź Ta samcza pewność siebie nie była sama w sobie odpychająca, ale gwałtowność True uruchomiła dzwonki alarmowe w głowie Milli i nakazała jej jak najszybciej kończyć tę konwersację. Wyjęła klucze i otworzyła drzwi. - Dobranoc - powiedziała, wchodząc do środka i zamykając drzwi za sobą na zamek. Wszystko praktycznie jednym ruchem. Była tak zdenerwowana, że dobrą chwilę zajęło jej uświadomienie sobie, iż coś jest nie tak. W przedpokoju było ciemno. Milla zamarła; mrok niemal fizycznie naparł na nią ze wszystkich stron, gdy uświadomiła sobie, że nie jest w domu sama. -13- an43