mieszkanki mrocznego podziemnego świata zawsze budziły w niej obrzydzenie i niepojęty,

Ale i tak nie zbudził żadnego z gości obskurnego maison de passe. To nawet nie hotel. Znacznie bliżej mu do licznych w okolicy Pól Elizejskich maisons publiques, zwanych nie mniej trafnie domami tolerancji. W nich ciągle ktoś krzyczy. Z rozkoszy albo z bólu. Odczekał kilka godzin. W rdzawej wodzie umył twarz i dłonie. Włożył koszulę i redin- 15/86 got. Zaciągnął krawat. Butów nie zdejmował. Spodni też nie, tylko je zsunął do kolan. Zamknął za sobą drzwi. Nie dostrzega dziur w ulicy. Potyka się co trzeci krok. Całe to piekielne miasto ze swoją pogardliwą wyniosłością podszytą zgnilizną i brudem mogłoby dla niego nie istnieć. Ajeśli już istnieje, to niech przepadnie, byle szybko, choćby spalone piorunami. Przez chmury przedziera się pierwsza błyskawica, zaraz po niej nad miastem przetacza http://www.podloga-drewniana.edu.pl kupkę proszku w kolbie. – Do analizy starczy. – Sprowadził pan pocztą z Antwerpii diamentowy pilnik? – Mitrofaniusz otarł chustką pot, czując, że jego głowa, choć otoczona niebieską aurą, odmawia przyjmowania tak zdumiewających wiadomości. – Ale to przecież musi być bardzo drogie? – Możliwe. Wszystko jedno. Korowin dużo pieniędzy. – I Donat Sawwicz nawet nie zapytał, po co panu taka dziwna rzecz? – Zapytał. Ja zadowolony. Objaśniać – on rękami. „O emanacjach nie chcę, będzie pilnik”. Niech. Najważniejsze – dostałem. Władyka ciekawie popatrzył na stół. – A gdzie on? Jak wygląda? Uczony niedbale machnął ręką: – Przepadł. Dawno. Nieważne, już niepotrzebny. Nie przerywać głupstwami! – rozzłościł się. – Krzyż całował! Słuchać!

trzaśnięty wraz z nimi w ciasnej trumnie. I choć ucieczka się powiodła, tragedia ta ma ciąg dalszy. Bo oto Agnieszka nie wytrzymała trudów podróży i nawet tygodnia nie przeżyła w rodzinnych stronach. Pogrzebawszy żonę i dzieci, Podhorecki zaczął Sprawdź obciągniętej skórą twarzy. – Co to, wykształconej kobiety od kucharki nie odróżnię? Na nasadzie nosa ślad od okularów, ledwie widoczny, ale ja do drobiazgów mam dobre oko. Zmarszczki, o tutaj. – Wskazał palcem na kąciki oczu. – To od ciągłego czytania. A zresztą, co tam, moja miła, ja o kobietach wszystko wiem. Wystarczy, że raz spojrzę, i każdej mogę całe jej życie opowiedzieć. Pani Lisicyna nie mogła znieść takiego zarozumialstwa, choćby nawet od świętego starca. – No, zaraz każdej... A co o moim życiu ojciec powie? Izrael przechylił głowę na bok, jakby utwierdzając się w poczynionych już obserwacjach. Zaczął mówić powoli: – Lat masz trzydzieści. Nie, raczej trzydzieści jeden. Nie jesteś panną, ale i nie mężatką. Myślę, że wdową. Ukochanego nie masz i nie chcesz mieć dlatego, że... – Wziął osłupiałą słuchaczkę za ręce, popatrzył na paznokcie, na dłoń. – Dlatego że jesteś mniszką albo