ma zamiar spytac, skad zaczerpnał informacji, dodał: - Nawet nie pytaj. - Do diabła, Paterno, co ty wyprawiasz? Paterno tylko machnał reka. - Wezmy nakaz rewizji i przejrzyjmy, co tam miała. Mo¿e trafimy na cos ciekawego. Janet, która, o ile wiedział, nigdy nie naginała ¿adnych zasad w imie prawa, spojrzała na niego podejrzliwie. - Co zrobiłes? - Nie powinnas tego wiedziec, wierz mi. - Cholera, Paterno, jesli nie bedziesz uwa¿ał, wszystko spieprzysz. - Nie tym razem. Janet wyciagneła z kieszeni mały notatnik i wziawszy długopis z biurka, zapisała cos na jednej kartce. - Zaraz to załatwie. Czy były mał¿onek Pam mówił cos jeszcze? - Niewiele. Kiedy spytałem go o córke, powiedział, ¿e nie rozmawiali ze soba od jakiegos czasu. Ostatni raz widział ja na pogrzebie Pam. Wyszła za ma¿, mieszka gdzies w pobli¿u http://www.oritrendy.pl - Có¿, mo¿e. - To mogło byc zaplanowane. - Nick ostro wszedł w zakret. - Chwileczke. Chyba za szybko wyciagasz wnioski. Skad ten ktos miałby wiedziec, ¿e bede jechac samochodem Pam dokładnie w tym miejscu i o tej godzinie? - Nie mam pojecia, ale to przecie¿ mo¿liwe. Pózniej wydawało ci sie, ¿e ktos ci grozi, pochylajac sie nad twoim łó¿kiem, a nastepnie ogarneły cie mdłosci i niewiele brakowało, ¿ebys sie udusiła. Ktos mógł zrobic ci zastrzyk albo dosypac czegos do jedzenia. 335 Marla chciała zaoponowac, ale nie bardzo wiedziała, co
zaszłas w cia¿e? - spytała Cissy. - Wtedy sie to zaczeło, te wszystkie dziwne rzeczy... Przedtem... -Umilkła i zacisneła usta, jakby czuła, ¿e powiedziała za du¿o. - Chciałabym... chciałabym tylko, ¿ebys znowu była... normalna. Marla poczuła nagły ból w sercu. Łzy napłyneły jej do oczu, ale zdołała je powstrzymac. Sprawdź - Nie. Nigdy. - Zaśmiała się nerwowo i wysiadła z wozu, gdy tymczasem letnią ciszę zakłócił warkot silników samolotu. Przysłoniwszy oczy ręką, Shelby i Nevada obserwowali, jak samolot podchodzi do lądowania. W końcu koła uderzyły o nawierzchnię i samolot zaczął hamować. W środku było jej dziecko. Wreszcie się spotkają. Serce podchodziło jej do gardła. Przygryzła dolną wargę. Walczyła ze łzami. - Elizabeth - szepnęła, kiedy samolot zakończył kołowanie i zatrzymał się. Po kilku minutach wysiadły z niego trzy osoby. Pilot pomógł Marii i chudziutkiej dziewczynce w dżinsowych szortach i kurtce zeskoczyć na ziemię. Shelby poczuła piekące łzy w oczach. Poranny wiatr, pachnący kurzem i świeżo ściętą trawą, drażnił jej nozdrza i rozwiewał splątane, długie do ramion włosy małej. Shelby nie protestowała, kiedy Nevada ją objął, żeby dodać otuchy. W głębi duszy powtarzała sobie, że się nie rozklej, nie uroni ani jednej łzy. Elizabeth przywarła do Marii. Jej twarz pobladła, oczy były duże i wystraszone, a kroki niepewne. Och Boże, nie