zaręczyny Parthenii i Draxingera. Obydwoje nareszcie wyznali sobie miłość. To wspaniałe, że

- Jasper, a zostaniesz tu ze mną? - Przecież wiesz, że zostałbym, gdyby to było możliwe. - Niecierpliwie przeczesał palcami włosy. - Nie mogę zamykać się w czterech ścianach za każdym razem, gdy Blaque nam grozi. - No właśnie. Robisz to dla Cordiny. Nie zapominaj, że teraz to także moja ojczyzna. - Alice, jesteś dla mnie najdroższa na świecie. Tak niewiele brakowało, abym cię stracił. Znała go i wiedziała, że to ona musi zrobić pierwszy krok. Podeszła więc do niego i wzięła za ręce. - Ty też jesteś dla mnie najdroższy - mówiła, patrząc mu głęboko w oczy. - Dlatego usiądę obok ciebie w królewskiej loży, bo tam jest moje miejsce. Bella stała przed drzwiami książęcych apartamentów i dokładnie słyszała całą rozmowę. W takich chwilach z trudem godziła się ze swoją rolą w całej sprawie. Cullenowie dawno już przestali być dla niej symbolami pewnej monarchii. Pod każdym imieniem krył się człowiek, którego znała i lubiła. Zaprzyjaźniała się z nimi, choć dobrze wiedziała, że było to surowo zabronione. Zamknęła oczy, policzyła do trzech, po czym energicznie zapukała. - Entrez! - W głosie Jaspera wyczuła rozdrażnienie, otworzyła więc drzwi, ale nie przestąpiła progu. - Przepraszam, zdaje się, że przeszkadzam. - Nic podobnego - odezwała się Alice ciepło i gestem zaprosiła ją do środka. - Widzę, że jesteś już gotowa. Patrząc na skromną beżową suknię i gładkie uczesanie Bella, poczuła lekki zawód. Miała nadzieję, że z czasem uda jej się namówić przyjaciółkę do złagodzenia surowego wizerunku. - My też już schodzimy - dodała, biorąc Jaspera pod ramię. - Myślałam, że będę mogła w czymś pomóc. - Ach, nie, sama sobie poradziłam. - Ton Alice był lekki, ale z jej oczu nie znikał wyraz troski. - Posłuchaj, Bello, nie czuj się w obowiązku towarzyszenia nam podczas dzisiejszego spektaklu. Słyszałaś, że może nastąpić jakiś... nieprzewidziany wypadek, więc może wolałabyś zostać w domu? - Ależ skąd! Idę z wami! I jestem pewna, że wszystko będzie w porządku. Skoro nie jestem ci potrzebna, zaczekam na dole. Emmett od dłuższego czasu krążył po obszernym holu. Nawet z dzielącej ich odległości kilku metrów Bella wyczuwała jego rozgorączkowanie. Nagle zdała sobie sprawę, że szukał kłopotów. Mało tego, sam gotów był je sprowokować. - Jesteś już! - Uśmiechnął się i wziął ją za rękę. Niestety, nawet gdy miał ją tak blisko, nie mógł przestać myśleć o tym, co mogło się zdarzyć w teatrze. - Bello, nie musisz z nami jechać. Prawdę mówiąc, byłbym dużo spokojniejszy, gdybyś została. Poczucie winy ogarnęło ją niespodziewanie. Nim zdążyła zastanowić się, co robi, uścisnęła jego dłoń. - Mówisz całkiem jak Alice - rzekła z udawaną beztroską. - A ja właśnie chcę być z wami. Nie sprawdzone informacje z anonimowego źródła to za słaby powód, żeby nie obejrzeć uroczystej premiery. - Czy to przykład słynnego brytyjskiego męstwa? http://www.opieka-medyczna.net.pl/media/ wszystkich uznać za swoje potomstwo. Dla uniknięcia skandalu. O mało się nie zakrztusiła herbatą. - Mówisz, że on... nie był twoim prawdziwym ojcem? - Nie, kochanie. Mój prawdziwy rodziciel wpadł mamie w oko pewnej nocy, kiedy w teatrze Drury Lane grał Hamleta. Becky nie była przewrażliwioną damą z towarzystwa, lecz przydałyby się jej teraz sole trzeźwiące. - Był... aktorem? - Tak. - Alec uśmiechnął się z fałszywą słodyczą. - Nazywał się Philip Preston - Lawrence. Kobiety za nim szalały. Mówiono mi, że wyglądam całkiem jak on. - Wzruszył ramionami. - Nie wiem, czy istotnie jestem do niego podobny. Nigdy go nie widziałem. - Rozumiem. - Becky patrzyła w talerz. Alec się roześmiał. - Teraz to ja cię zaszokowałem.

- Nie myślę o tym w ten sposób - odparła wymijająco. Nagle zebrała się w sobie i powiedziała to, co nie dawało jej spokoju. - Nie mieliśmy dotąd okazji porozmawiać o wydarzeniach na jachcie. Chcę ci podziękować za to, że uratowałeś mi życie. - Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że zabiłem tego wściekłego psa - rzekł dobitnie. - Nie mogę patrzeć na to, co ci zrobił. - Delikatnie dotknął sińca na jej policzku, widocznego mimo grubej warstwy makijażu. Cofnęła się, ale ją przytrzymał. - Nie odwracaj się ode mnie - poprosił. - Kiedy zobaczyłem, jak do ciebie mierzy, myślałem, że oszaleję. Nagle wyobraziłem sobie moje życie bez ciebie. To byłby koszmar. Więc się ode mnie nie odwracaj. - Dobrze - powiedziała, patrząc mu w oczy. - Najważniejsze, że już po wszystkim. Jesteśmy bezpieczni. - Bello, nigdy w życiu się nie zgodzę, żebyś znowu narażała się na śmierć! Sprawdź Musiałabym je wtedy zerwać, i wszyscy by wówczas myśleli, że Michaił złamał mi serce, choć wcale by tak nie było! - A więc pani... nie jest w nim zakochana? - spytała gwałtownie Becky, omal nie wypadając z roli pokornego dziewczęcia. - Oczywiście, że nie! Pozwoliłam mu na zaloty, żeby zrobić przyjemność papie. Prawdę mówiąc, kocham kogoś innego. Niestety, nie odwzajemnia on moich uczuć. - Czy aby na pewno, milady? Parthenia westchnęła i pokiwała głową, gdy wóz kąpielowy wjeżdżał na kamieniste wybrzeże. - Na pewno. Wiesz co, Abby? Niektórzy dżentelmeni doprawdy aż się proszą, żeby dostać po nosie! Becky skwapliwie przytaknęła, ponownie skrywając uśmiech. Przestała się zadręczać tym, że wybiła Draxingerowi ząb. - Och, milady, doskonale wiem, co pani ma na myśli!