słońce.

heroiczny wysiłek, by uczesać je porządnie, ale wkrótce wywabił ją z łazienki aromat kawy Poszła do sypialni i włożyła swoje najcieplejsze rzeczy, nie zapominając o obcisłych majtkach z nogawkami i flanelowej koszuli. Zadrżała, uświadomiwszy sobie, że nie wzięła ze sobą plasterków. Diaz musiał je mieć. Przez ostatnie tygodnie nie zwracała specjalnej uwagi na jego nagłe zniknięcia i jeszcze bardziej niespodziewane powroty Miała nadzieję, że nie będzie wkrótce sama siebie przeklinać za tę niefrasobliwość. Gdy Milla weszła do kuchni, Diaz przygotowywał śniadanie. - Nie noszę plasterka antykoncepcyjnego - powiedziała, nalewając sobie kawy - Wiem - odparł, odwracając widelcem plaster bekonu na patelni. Ze wszystkich rzeczy, które Diaz mógł powiedzieć, tylko tej jednej się nie spodziewała. Zamurowało ją. - Czemu nic nie mówiłeś? - odezwała się po chwili, patrząc na niego ze zdziwieniem. - Myślałem, że wiesz. - Nie, nie miałam pojęcia - upiła trochę kawy z kubka. - Może być problem. an43 http://www.operacje-plastyczne.biz.pl/media/ - Jak inaczej mogłabym zapamiętać, które akty urodzenia są autentyczne, a które podrobione? Nie mogłam przecież na tych lewych stawiać pieczątki „fałszywe". Przeszli do innego gabinetu, a Ellin zasiadła za odrapanym metalowym biurkiem. - Widzicie, ja tu pracuję już prawie trzydzieści lat. Nie muszę się martwić, że ktoś przeszuka mi biurko, znajdzie listę i nabierze podejrzeń. To tylko lista nazwisk, bez żadnych przypisów. A jeśli zginęłabym w wypadku albo padła na zawał, to chyba już nie ma się co martwić, kto i po co znajdzie tę listę, prawda? - Słusznie - kiwnęła głową Milla. - No dobrze. Ellin otworzyła szufladę w biurku, wyjęła grubą teczkę i

tego mężczyzny, Diaz najprawdopodobniej już nigdy się nie ożeni. To ona była jego szansą na normalne życie. Tak jakby życie z Jamesem Diazem mogło być choć trochę normalne. an43 Sprawdź Nie spojrzał na nią od chwili, gdy w tak oryginalny sposób wyznał jej miłość. - Że cię kocham? Tak - westchnęła, popijając łyk kawy. Wyszło to jakoś sztucznie, Milla skrzywiła się i odstawiła kubek. - Tak, kocham cię. - Wystarczająco, by wyjść za mnie i urodzić mi dzieci? Milli zabrakło oddechu, a świat zakołysał się wokół. Horyzont ustabilizował się po dobrej chwili. - Co...? - spytała drżącym z emocji głosem. - Mówię o małżeństwie. Wyjdziesz za mnie? - Ale... Jak to wszystko mogłoby nam się udać? - Ja cię kocham. Ty mnie kochasz. Małżeństwo jest naturalnym następstwem.