ciele bez głowy, o szarej substancji na suficie?

Zresztą streszczać ten list własnymi słowami znaczyłoby tylko mącić. Oto zatem ów dokument. Jak to się mówi – komentarze zbyteczne. Wasza Przewielebność! Nie jestem pewien, czy zwracam się do tej właśnie osoby, do której powinienem zaadresować niniejszy list, ale ani miejsce zamieszkania, ani stosunki rodzinne młodego człowieka, który zatrzymał się w nowoararackim hotelu „Arka Noego” pod nazwiskiem Aleksy Stiepanowicz Lentoczkin, nie są tu nikomu znane. W zajmowanym przez niego numerze znaleziono na stole kopertę z adresem: „Przewielebny o. Mitrofaniusz, pałac archijerejski, Zawołżsk”, a obok niego czysty arkusik papieru, tak jakby Lentoczkin miał zamiar napisać do Waszej Ekscelencji list, ale nie zdążył. Dlatego zwracam się do Waszej Przewielebności w nadziei, że zna tego młodzieńca i zdoła zawiadomić krewnych o nieszczęściu, jakie mu się przytrafiło, oraz poinformuje mnie o wszelkich szczegółach jego poprzedniego życia, co jest rzeczą bardzo ważną dla obrania właściwej metody leczenia. Pan Lentoczkin (jeśli jest to jego prawdziwe nazwisko) cierpi na wyjątkowo ostrą postać pomieszania umysłowego, wykluczającą możliwość wywiezienia go z wyspy. Dziś o świcie przybiegł on do należącej do mnie lecznicy psychiatrycznej w tak rozpaczliwym stanie, że byłem zmuszony zatrzymać go u siebie. Na pytania nie odpowiada, tylko mamrocze cały czas: Credo, Domine, credo!, i od czasu do http://www.onkolog-szczecin.pl wykupiono, a i to nie wszystkie. To był zły znak. W mieście mówiło się już otwarcie, że pustelnia to teraz miejsce nieszczęśliwe, nieczyste, że trzeba ją na pewien czas zamknąć, zakazać wstępu na Wyspę Rubieżną przynajmniej na rok i przekonać się, czy święty Wasilisk się nie uspokoi. Co prawda Orędownik nawet bez tego jakby się uspokoił: po wodzie więcej nie chodził, nikogo w mieście nie straszył, ale może dlatego, że noce były stale ciemne, bezksiężycowe. Co do pani Lisicynej, to w tym okresie ciszy była prawie cały czas pogrążona w głębokiej zadumie i na ogół nic nie robiła. Rankami długo oglądała okaleczoną twarz w lustrze i odnotowywała zmiany barwy krwiaka. Bodajże tylko tym różniły się kolejne, kubek w kubek do siebie podobne dni. Sama tak właśnie je określała, od koloru siniaka. Przyjmijmy, że pierwszy ze spokojnych dni – ten, co nastąpił po nocy, podczas której najpierw omal jej nie utopiono, a potem omal nie pohańbiono – nie liczy się, że go, można powiedzieć, nie było. Po wannie, masażu i kojącym nerwy zastrzyku cierpiętnica przespała

minął jak ręką odjął. Czepiając się korzeni, ostrożnie wymacując stopami kamienie i najdrobniejsze występy, zaczął schodzić. Dwa razy omal się nie sturlał, ale Bóg strzegł. Poruszający się biały strzępek był coraz bliżej. Dobrze chociaż, że rękawiczka nie poleciała na sam dół, tylko zaczepiła się w połowie urwiska. No, jest, kochana! Sprawdź ci pracę, na co niektórzy po dziś dzień kręcą nosem. Myślisz, że to nie wyjdzie podczas procesu? Shep jest lojalny wobec Danny’ego; ty jesteś lojalna wobec Shepa. Byliście sami na miejscu przestępstwa. Musisz przyznać, że twoja wiarygodność nie jest warta funta kłaków. – Na pewno nie preparowaliśmy żadnych dowodów. Nie było cię wtedy w szkole. Nie wiesz, co się tam działo. Sanders milczał przez chwilę. Wreszcie odezwał się cichym, złowieszczym głosem. – Nie wydaje mi się, żebyś i ty wiedziała, co się działo. Shep przekazał ci dowództwo, zanim jeszcze dotarł na miejsce zbrodni. Dlaczego? Kiedy przyjechałaś do szkoły, wóz Shepa już tam był, ale przez czterdzieści pięć minut jego samego nikt nie widział. Gdzie się ukrył? Co robił? – Powiedział ci. Danny przetrzymywał go w klasie. – Aby na pewno? Czy ktoś może to potwierdzić? Z tego co wiem, przeszukiwałaś całą szkołę, a oni ani razu nie wyściubili nosów na korytarz. Pokazali się dopiero, kiedy miałaś już