Marla sarkastycznie. - Przynajmniej na razie.

Ona i ten Monty. Nie daja za wygrana. Sa jak hieny, które kra¿a wokół lwa, ¿eby uszczknac cos z jego zdobyczy. - Zmarszczył brwi. - Nie, raczej jak osy. Nie mo¿na sie od nich opedzic. Brzecza, robia mnóstwo hałasu, a potem próbuja u¿adlic. - Spojrzał ponuro na brata. - Poradze sobie z Cherise. I z Montgomerym. Wydawało sie, ¿e zakonczył ten temat. Nick uznał, ¿e spełnił swój obowiazek. Rozsiadł sie wygodniej i spojrzał na brata. - Pojechałem na miejsce wypadku - zaczał z innej beczki. Na Aleksie nie zrobiło to wiekszego wra¿enia. - I co tam znalazłes? - Niewiele. Ale nie rozumiem, dlaczego oba samochody przeleciały przez barierki po przeciwnych stronach szosy. Cie¿arówka prawdopodobnie z powodu swojego cie¿aru i predkosci. Była rozpedzona, w koncu jechała w dół... ale mercedes? Jak zdołał przerwac gruby, stalowy pas? - Dobre pytanie. 106 - Widziałem samochód - powiedział Nick. - Trafiłem na http://www.ogrodymody.com.pl/media/ wieczorem. - To by sie zgadzało - Nick zało¿ył noge na noge, opierajac zniszczonego adidasa na kolanie. Paterno nadal nie wygladał na usatysfakcjonowanego. - Nie sadzicie panstwo, troche pózno na słu¿bowe spotkanie? Marli zrobiło sie dziwnie goraco. Spojrzała na detektywa ostro, choc sama czesto zastanawiała sie, co własciwie robi jej tajemniczy mał¿onek. Czym sie tak naprawde zajmuje? Dlaczego ona nie potrafi mu zaufac? I dlaczego wydaje jej sie, ¿e powinna go bronic przed tym policjantem, który po prostu wykonuje swoja prace? - Alex czesto pracuje do pózna.

okularami. Na dźwięk zamykanych drzwi wszyscy podnieśli głowy. Dwaj mężczyźni nachmurzyli się i jednocześnie obrzucili ją spojrzeniami. Powoli na ich skwaszonych twarzach pojawiło się zainteresowanie. Zignorowała obu. Ojciec obejrzał się przez ramię. - Shelby! Sprawdź rozklekotany stopień. Ross szybko przydeptał ją czubkiem buta, czując wielką satysfakcję. Tak, pomyślał, w Bad Luck w stanie Teksas dochodzi do wielu dziwnych zdarzeń i jeśli dobrze oceniał sytuację, będzie ich jeszcze więcej w najbliższym czasie. Shelby wsunęła ostatnią teczkę do kredensu i w duchu przeklinała samą siebie. Zapoznała się z zawartością wszystkich teczek; wynosiła ich po kilka do swojego pokoju, czytała i nie znajdowała niczego, co byłoby pomocne. Najwyraźniej strzeżone przez sędziego tajemnice pozostawały bezpieczne: dokumenty, które trzymał w swoim gabinecie, nie dawały do nich dostępu. Lydia przyjechała do domu po dwunastej i oprócz tego, że zaproponowała Shelby lunch i wyjaśniła, iż Aloise nałykała się za dużo tabletek nasennych, w ogóle się nie odzywała. Miała zaczerwienione oczy, nie uśmiechała się, a w pewnym momencie Shelby wydawało się, że słyszy jej cichy szloch. W sumie ten poranek okazał się bezowocny i dawał powody do niepokoju. Kiedy Shelby zamknęła kredens i włożyła mały pęk kluczy do naczynia przy pojemniku na cygara, dochodziła już druga trzydzieści. Jeden z tych kluczy na pewno pasował do drzwi biura sędziego w centrum i tam mogłaby