udziału. – Naprawdę? A byłem taki pewien... – Psycholog sposępniał. Westchnął ciężko i potarł twarz. Wyglądał mizernie i Rainie ze zdziwieniem zdała sobie sprawę, że Mann przejmuje się dużo bardziej, niż jej się wydawało. – Ta historia nie daje mi spokoju – wyznał nagle. – A co dokładnie, panie Mann? – zapytał Quincy. – Ciągle o tym myślę i nie mogę sobie wyobrazić, żeby Danny mógł dopuścić się morderstwa. I nie dlatego, że jestem jego psychologiem i czuję się winny. Chodzi o coś więcej... Owszem, Danny miał problemy z kontrolowaniem złości. – Młody człowiek wykonał gest, jakby szukał lepszych słów. – Ale agresja fizyczna jakoś do niego mi nie pasuje. Danny jest maniakiem komputerowym, a nie łobuzem. Gdyby chciał się odegrać na szkole czy w ogóle na dorosłych, wydaje mi się, że wymyśliłby coś sprytniejszego. Może włamałby się do szkolnej bazy danych i zrobił bałagan w ocenach. Albo dostałby się do sieci wydziału komunikacji i odebrał prawo jazdy Vander Zandenowi. Coś pomysłowego. Po prostu... po prostu nie mogę sobie wyobrazić, żeby posunął się do morderstwa. – Danny od najmłodszych lat miał do czynienia z bronią – powiedziała Rainie. – Zna się na niej nie gorzej niż na komputerach. – Domyślam się. – Ale Mann nie wyglądał na przekonanego. – A co z panem Avalonem? – Zgłosił się po ciało. Zdaje się, że planuje nabożeństwo za duszę córki. – Ach tak? – Mann znowu wydawał się zaskoczony. – Musiałem źle zrozumieć. Melissa jest jedynaczką? Co za cios dla rodziców. http://www.oczyszczanieorganizmu.net.pl - Ale... - Wynocha! Mężczyzna oddalił się szybkim krokiem. Kręcił głową i na pewno żałował, że chciał zrobić dobry uczynek w mieście, które słynęło z tego, że mieszka w nim pełno czubków. 34 Ale Kimberly nie była czubkiem. Przynajmniej na razie. Wiedziała to, gdyż miała za sobą sporą liczbę zajęć z psychologii. To był kolejny napad niepokoju. Miewała je już od paru miesięcy. Zdarzały się dni, a nawet całe tygodnie, kiedy wszystko było dobrze. Kimberly ukończyła pierwszy rok studiów. Zapisała się na dwa letnie kursy, chodziła na dodatkowe zajęcia z profesorem kryminologii i pracowała jako wolontariuszka w schronisku dla bezdomnych. Miała więc czym się zająć
– Nie możesz sobie tego robić. Jesteś na to zbyt mądra. – Nic na to nie poradzę. – Po co tu dzisiaj przyszłaś, Rainie? Rzuciła mu zmęczone spojrzenie. – Myślę, że musimy pogadać. – No to mów. Ale powiedz coś nowego, Rainie, bo nie mam już cierpliwości do kłamstw. Sprawdź do de Beersa? Ale dlaczego sama też jedną zjadła? Nie widzę w tym sensu. - Kimberly była zakłopotana. - Załóżmy - zaczął powoli Quincy - że Montgomery zauważył, że de Beers śledzi Mary. Mary prawdopodobnie znała Montgomery'ego przez Amandę, więc teraz Albert miał dwa problemy. Wspólniczkę, która może go połączyć z zabójstwami, i prywatnego detektywa obserwującego wspólniczkę. Nie ma zbyt dużo czasu, ale musi coś zrobić. - Zatruwa czekoladki - mruknęła Rainie - i wysyła je Mary. Przy okazji opowiada jakąś bajkę, dzięki czemu nakłania ją do tego, żeby poczęstowała nimi de Beersa. Całkiem nieźle. Eliminuje dwie osoby, nie tracąc czasu i środków. Masz rację, Quincy, ten facet ma fioła na punkcie wydajności. - Śmierć poprzez firmę kurierską - dodała Kimberly i zwiesiła ramiona. Rainie spojrzała w jej stronę.