że Theo przecież nigdy nie starał się jej w żaden sposób wykorzystać. Zawsze odnosił się do niej nienagannie uprzejmie i taktownie – zwłaszcza, gdy byli sami. Nigdy nie wywierał na nią presji i pozostawiał jej swobodę bycia sobą. – Skoro ci to odpowiada, zgadzam się – odpowiedziała spokojnie. – Przyznaję, że dla mnie też wygodniej będzie nie wracać co wieczór do siebie – choć oczywiście zajrzę tam od czasu do czasu. – Naturalnie – przytaknął i wstał. Lily również się podniosła. – A więc dobranoc. Chyba położę się wcześniej spać – oświadczyła. Theo skinął głową. – Wcale ci się nie dziwię. Pracujesz ciężko i wiedz, z˙e jestem ci ogromnie wdzięczny za wszystko, co dla nas robisz. Zabrzmiało to miło, choć nieco oficjalnie. W tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. Popatrzyli na siebie zaskoczeni. Dochodziła już dziesiąta. – Nie oczekuję żadnych gości – rzucił Theo, wychodząc do holu. – To nie Bea, gdyż ona ma własne klucze. Otworzył drzwi i cofnął się o krok. – Oliver! – zawołał zdziwiony. – Co cię tu sprowadza? Wchodź! http://www.nowapsychologiabiznesu.pl tak wyraźnie widoczna. W tej chwili pierś falowała mu z gniewu, a lewy sutek pulsował w rytm bijącego serca. Poczuła, jak gorąco oblewa całe jej ciało. Przerażona swoją reakcją odwróciła się do niego plecami. - Jeśli mamy kontynuować tę rozmowę, wolałabym, żebyś się ubrał - powiedziała. - Jasne, że byś wolała. Ale to jest mój dom i moja sypialnia i będę się ubierał, jak mi się zechce. - Jak sobie życzysz. - Na miękkich nogach ruszyła ku drzwiom. - Spakuję rzeczy i pożegnam się z chłopcami. - No i dobrze. Jack wyszedł do łazienki, trzaskając drzwiami.
-Rany, Blackthorne, szybko się połapałeś. Zaśmiał się pod nosem i pokręcił głową. Zrobił krok w jej kierunku. Laura wyczuła go za sobą, rozpoznała zapach jego wody po goleniu. Jak to się stało, że jej zmysły uległy takiemu wyostrzeniu? Miała wrażenie, że ciało Richarda rozpływa się w powietrzu Sprawdź ROZDZIAŁ DRUGI Trzeba było zadzwonić do sklepu i złożyć zamówienie, pomyślała Laura, ładując produkty do wózka na zakupy. Ignorowała przyglądających się jej ludzi, zwłaszcza młodych mężczyzn, zdecydowanie zbyt młodych, żeby się z nimi umawiać. Uśmiechali się do niej zaczepnie. Tak, bez wątpienia dwuznacznie. Sprawdziła listę zakupów i podeszła do kasy. Teraz, pomyślała, widząc, jak wszyscy zbliżają się do niej, niczym skradające się koty na łowach. Nastolatek z miotłą zamiatał podłogę coraz bliżej. Kasjerka niecierpliwie jej oczekiwała, nie zwracając uwagi na kolejkę klientów. Inni bez skrępowania się na nią gapili. Nic dziwnego, że Blackthorne nigdy nie opuszcza swego domu. Gdzie się podział słynny południowy dystans?