Alec miał nadzieję, że nie spostrzegła, jak bardzo był wściekły. Nauki? Już on temu

- Nie będę cię zatrzymywał. Życzę udanego wieczoru. - Nawzajem, Wasza Wysokość. Pełna pogardy dla samej siebie szybko wmieszała się w tłum. Oczy piekły ją coraz bardziej, więc wmówiła sobie, że to wszystko przez te ostre światła w lustrach. Nie wiedziała, jak długo krążyła po sali, nim podszedł do niej Emmett. - Dobry wieczór, lady Isabell. - Ukłonił się uprzejmie, biorąc ją pod ramię. - Czy mogę zaproponować pani kieliszek wina? - O, tak. Chętnie się napiję. - Jak się pani podoba kolekcja luster? Prawda, że te trzy są wyjątkowo piękne? - Uśmiechał się uprzejmie, po chwili jednak zapytał, zniżając głos: - Wszystko w porządku? - Tak. Te lustra są rzeczywiście imponujące. Cały czas rozglądał się dyskretnie po sali, a kiedy był pewien, że nikt nie usłyszy, powiedział: - Zdawało mi się, że miała pani jakieś kłopoty z Edwardem... - Jest uparty. - Wzruszyła ramionami, zła na siebie, że nadal jest roztrzęsiona. - Bello. - Ton Emmetta był wyjątkowo łagodny. - Kiedy pierwszy raz nabrało mi się wody w uszy, pracowałem z pani ojcem w ISS. Dlatego pozwalam sobie powiedzieć, że poniekąd czuję się tak, jakbyśmy byli rodziną. Proszę mi więc szczerze powiedzieć, czy na pewno wszystko jest w porządku? - Będzie w porządku. - Zaczerpnęła powietrza i zmusiła się do uśmiechu. - Przed chwilą zrobiłam Edwardowi przykrość - wyjaśniła. - Nie było to dla mnie miłe. Emmett dotknął jej dłoni, dodając tym gestem otuchy. - Przecież pani wie, że właściwie nie sposób wykonać zadania, nie krzywdząc przy tym ludzi. - Tak, wiem. Cel uświęca środki. Proszę się nie martwić, poradzę sobie. - Nie wątpię. - Bardzo by mi pan pomógł, gdyby zajął pan czymś Edwarda przez tydzień albo dwa. Zbliża się punkt kulminacyjny, więc nie chciałabym, żeby... - Panią rozpraszał. - Nie. Żeby mi przeszkadzał - sprostowała. Zerknęła w jedno z luster i zobaczyła w nim Edwarda rozmawiającego z Tanyą w przeciwległym rogu sali. http://www.nkcraft.pl/media/ Miał na sobie tradycyjny strój wieczorowy o wspaniałym kroju - śnieżnobiałą jedwabną koszulę i ciemnoszare pantalony ze strzemiączkami, dzięki czemu materiał idealnie przylegał do ciała. - Wyglądasz przepięknie! - zapewniła go zgodnie z prawdą. - Ehm... - zauważył, naciągając giemzowe rękawiczki. - Nie tak szybko, moja droga. Wprost pędzisz po schodach. Dama po nich sunie. - Och, jesteś zbyt wymagający. - Być może - przyznał. - Podejdź tu. Posłuchała. Alec delikatnie poprawił jej rondko kapelusika. - Wciąż opada w dół - poskarżyła się. - Nieważne. I tak jesteś czarująca. - Podał jej ramię. - Idziemy? Przyjęła je, rumieniąc się, uśmiechnięta z zadowolenia. Alec z trudem bowiem się zgodził, żeby mu towarzyszyła. Jeszcze przy ubieraniu sprzeczali się w sypialni.

środku trząsł się jak galareta, to starał się grać pewnego. Chciał uwodzić, co mu nawet jakoś wychodziło. - Może innym razem – powiedział, dopijając piwo. Przez chwilę na twarz Sebastiana wpłynęła głupia, zdezorientowana mina, ale szybko się opanował. - Niedostępny? Podoba mi się! – przyznał z rozbrajającą szczerością. Krystian już miał coś opowiedzieć, gdy przed oczami mignęła mu znajoma sylwetka. Powiódł za Sprawdź Tanya przechyliła głowę i wypuściła smugę dymu. - Tak samo jak ty, mój drogi, dla swoich księżniczek, markiz i... kto to był ostatnio? Barmanka z Chelsea? - Moja droga - roześmiał się - gdybyśmy rzeczywiście mieli te wszystkie romanse, o które nas posądzają, musieliby nas leczyć. Z czułością, jaką demonstrowała wobec nielicznych mężczyzn, dotknęła jego policzka. - Komu innemu powiedziałabym: mów za siebie. Ale skoro oboje wiemy, że nigdy nie byliśmy kochankami, choć o naszym romansie rozpisywały się wszystkie brukowce, zapytam tylko, jak twoje sprawy sercowe? - Zagmatwane - odparł. Właśnie wtedy spostrzegł Bellę ukradkiem wślizgującą się do sali. - Strasznie zagmatwane - powtórzył roztargniony. - Przeproszę cię na moment, dobrze? - Naturalnie. - Natychmiast zorientowała się, kto zaabsorbował jego uwagę. - Bonne chance, Edward. Ledwie Bella zdążyła znaleźć sobie miejsce w pustym kącie, już był przy niej. - Dobry wieczór, lady Isabell. - Wasza Wysokość. - Z premedytacją użyła jego tytułu i wykonała przepisowy ukłon. Kiedy się wyprostowała, chwycił ją za ręce, najwyraźniej mając za nic wymogi etykiety.