detektywa.

mierzenia cisnienia na scianie. - Rozmawiał ju¿ z pani rodzina. Rodzina. Ludzie bez twarzy. Teraz wreszcie ich sobie przypomni. - Chce pani usiasc? - Tak - odparła Marla, szczesliwa, ¿e mo¿e zmienic pozycje. ¯e w ogóle mo¿e cos zmienic. Pielegniarka podała jej pilota z guziczkami i górna czesc łó¿ka uniosła sie troche. Marla zobaczyła pokój. Był niewielki, wygodny i wygladałby zapewne całkiem sterylnie, gdyby nie fakt, ¿e mnóstwo w nim było barwnych, pachnacych kwiatów, ustawionych w wazonach, pudełek z czekoladkami i nie otwartych jeszcze paczek. Z koszyka stojacego na nocnym stoliku wysypywały sie kartki z ¿yczeniami szybkiego powrotu do zdrowia. - Pani tesciowa chciała, ¿eby zobaczyła pani to wszystko po obudzeniu, ¿eby pani wiedziała, jak bardzo wszyscy sie za pania stesknili - wyjasniła Carol, osłuchujac Marle stetoskopem. - Wszystko w normie. Temperatura, cisnienie, puls... wszystko. - Wsuneła stetoskop do kieszeni i wzieła do reki no¿yczki do ciecia drutu, le¿ace na stoliku obok szklanki z http://www.nfz.info.pl/media/ - Kiedy? - Wkrótce, kochanie. Kiedy lekarz uzna, ¿e to mo¿liwe. Phil tak samo nie mo¿e sie doczekac twojego powrotu do domu jak ty. Znamy go od lat. Alex chciał to powiedziec ciepło, ale Marli wydało sie, ¿e dosłyszała w jego głosie fałsz, i zaczeła sie zastanawiac, czy on tylko próbuje ja uspokoic, czy te¿ nie chce powiedziec prawdy? W tej chwili wydał jej sie nie szczery. A mo¿e to ona wpada ju¿ w paranoje? - Znamy go od lat? Wiec dlaczego przedstawił sie jako doktor Robertson? - spytała, usiłujac zachowac spokój. Zaczynała odnosic wra¿enie, ¿e cały swiat sprzysiagł sie przeciw niej. Dobry Bo¿e, a mo¿e to choroba psychiczna?

szalenstwie, jakim było jej ¿ycie. Czuła jego twarde, silne ciało napierajace na jej brzuch i piersi, jego uda w mokrych d¿insach przycisniete do jej nóg. To był czysty obłed, absurd, ale nie potrafiła sie powstrzymac. Krew w jej ¿yłach zmieniła sie w ¿ywy, płynny ogien, w pulsujaca, nieokiełznana ¿adze, która tylko on jeden mógł zaspokoic. Sprawdź diler, który by ją zaopatrzył w marihuanę albo kokainę. - Nawet o tym nie myśl - mruknęła wściekła na siebie. Kiedyś rzuciła narkotyki, a przy okazji także męża, i nic nie zmusi jej do powrotu na tę drogę, nawet spotkanie z wszechmocnym sędzią. Wypiła kolejny łyk teraz już ciepłego alkoholu i pomyślała, że na pewno są lepsze sposoby, żeby powoli się zabijać. Potem zapisała wiersz, który usłyszała wcześniej tego dnia w pubie White Horse. Brzmiał jak dziecięca wyliczanka. Wtedy pomyślała, że jest zabawny, ale teraz wydał jej się aż nadto prawdziwy. Jak to szło? Aha: Stary sędzia Cole Okropną starą duszę miał, Wredny był z niego wał. No, właśnie. Znowu zaczęła szybko stukać w klawisze, gdy usłyszała łomot i gniewny krzyk z sąsiedniego pokoju; jakaś kobieta wrzeszczała po hiszpańsku, a mężczyzna jej odpowiadał. Świetnie, pomyślała Katrina. Zaczęła się zastanawiać, czy zaraz padnie ofiarą przypadkowej kuli wystrzelonej podczas domowej sprzeczki.