Alex gniewnie. - Mniejsza z tym. Marze tylko o jednym -

- Nie miałam takiego zamiaru. - Odsuneła sie troche. Dobrze. Nie mogła sobie wyobrazic, ¿e idzie z nim do łó¿ka, ¿e sie całuja, a potem... nie chciała nawet o tym myslec. - ¯adne z nas nie jest jeszcze na to gotowe. - Mocniej zacisnał palce na kierownicy. - Porozmawiamy o tym, kiedy przyjdzie czas. Kto wie? Zdarzały sie jeszcze dziwniejsze rzeczy. Marla nie nalegała. Nie mogła. Nie czuła ani cienia po¿adania do tego człowieka, który był jej me¿em. Dlaczego - tego nie rozumiała. Przystojny, wysportowany czterdziestodwulatek, odnoszacy sukcesy prawnik i biznesmen naprawde mógł sie podobac. Ale było w nim cos fałszywego, pod warstwa dobrych manier i wystudiowanego wdzieku wyczuwało sie jakis chłód - mo¿e nawet okrucienstwo, którego nie było w stanie ukryc doskonałe wykształcenie, dobre wychowanie ani kosztowne stroje. A mo¿e to wszystko jest tylko w twojej głowie. Tak czy inaczej, Marla, musisz sie tego dowiedziec. A Alex na pewno ci w tym nie pomo¿e. Nikt ci w tym nie pomo¿e. Wje¿d¿ali na wzgórze. Kierunkowskazy migały w oknach http://www.nerlit.pl podczas jego nieobecnosci? Czy mo¿e skrywa tajemnice, których nikt, zwłaszcza jego ¿ona, nie powinien znac? Dobre samopoczucie znikneło. 162 Weszła do pokoju Cissy. Był pusty, ciemny i panował w nim porzadek, jakiego tu jeszcze nie widziała. Zapewne kiedy Cissy udała sie do szkoły, pokojówka poukładała rozrzucone rzeczy. Marla czuła sie winna. Jako matka powinna była wstac wczesniej, przywitac sie z Cissy, sprawdzic jej zadania domowe, zapytac, czy nie potrzebuje przypadkiem czystego podkoszulka na gimnastyke, dowiedziec sie, czy ma dzis jakies zajecia pozaszkolne - tak jak powinna nakarmic i przewinac małego przed jego poranna drzemka.

rozpacz. - Nie chce ju¿ tych pigułek - zaoponowała sennie drugiego, a mo¿e trzeciego dnia. - Jestem po nich taka... osłabiona. - Ale dochodzi pani do zdrowia. - Tom pomagał jej jesc cos, co przypominało zupe z zielonego groszku. Sprawdź - Ale dziesięć lat temu skłamałeś i pomogłeś wsadzić tego człowieka za kratki. Dlaczego? Mięsień zadrgał w kąciku ust Caleba. Chory szybko zamrugał. - Dlaczego? Oczy starego człowieka odzyskały blask. Na twarzy pojawił się ironiczny, ohydny grymas. - Bo to kawał wrednego sukinsyna i nawet jeśli nie zabił Ramóna, to należało go zapuszkować. - A więc skłamałeś. - Dzisiaj bym tego nie zrobił. Nevada powoli pokręcił głową. - Wiesz co, Caleb, jeśli kłamie się w takiej sprawie i wrabia kogoś w zbrodnię, której ten ktoś nie popełnił, to tylko po to, żeby uratować własną nędzną skórę... - Nie zabiłem tego starego meksykańskiego przybłędy i ty dobrze o tym wiesz! - Nagle Caleb bardzo się ożywił, a 29 jego ziemista twarz nabrała rumieńców.