Baxter rzucił okiem na swoje notatki.

jak na komendę uniosły głowy, gdy Milla przechodziła obok. Dwie pielęgniarki z recepcji także odprowadzały ją wzrokiem. an43 388 - Nie rozglądaj się teraz - mruknęła cicho do Davida, prawie nie otwierając ust. - Ale twój harem jest nadzwyczaj ciekawski. - Jenna też je tak nazywa - roześmiał się, wpuszczając Millę do swojego prywatnego biura. - Ja mówię, że to moja straż przyboczna. Czuję się pewniej, mając je przy sobie. - Odpędzają od ciebie wszystkie dzikie baby, co? - Ba! Nie pozwalają mi nawet ich operować - uśmiechnął się szeroko. - Odsyłają te dzikie moim kolegom, a dla mnie zostawiają same wraki i stare próchna. Milla ucieszyła się, widząc go mniej więcej takim, jakim był kiedyś. Mogła zrozumieć, że personel tak go ochraniał, David był dobrym człowiekiem. Była pewna, że pozostał stuprocentowo wierny żonie, w grę nie wchodził żaden flirt z pacjentką czy pielęgniarką. Całe serce i duszę poświęcał pracy i rodzinie. Zasłużył na wszystkie wspaniałe rzeczy, które spotkały go w życiu. http://www.my-medyczni.org.pl oczy Znamienne były reakcje ludzi, którzy mieli z nim do czynienia lub tylko o nim słyszeli. Byłaby naiwna, zakładając możliwość zaistnienia czegokolwiek poza czystą współpracą z Diazem. Seks - może, związek - na pewno nie. To wymagałoby stworzenia prawdziwej więzi emocjonalnej, czego - jak sądziła - Diaz z pewnością by nie chciał. Nie chciał albo po prostu nie był zdolny do nawiązania jakiejkolwiek więzi. A zresztą czy ona chciała iść do łóżka z facetem, którego wciąż się bała? Tylko raz, szeptało jej libido. Już samo to świadczyło o tym, jak bardzo kusiła ją ta perspektywa. Dotychczas w ogóle nie myślała o własnych uczuciach czy emocjach, jeżeli kolidowały one z poszukiwaniami dziecka. Tymczasem Diaz dawał jej szansę na poznanie losów Justina. Ich wzajemne stosunki były wciąż niejasne,

koszmarów, w ogóle żadnych snów, które by pamiętała. - A ty jak się trzymasz? - Jestem skonany. Wciąż nie mogę uwierzyć w to, co stało się zeszłej nocy Czy są... Czy będą jakieś reperkusje? Rip ciągle myślał, że jest współsprawcą morderstwa, Milla przyjmowała punkt widzenia Diaza. To była egzekucja, nie Sprawdź an43 286 gwałtownie osiadł w posadach. Milla poczuła nagle pierwotny, zmysłowy głód, który aż zatrząsł jej słabym ciałem. Diaz z nią. Przeniknął ją żar na myśl o tym mężczyźnie pochylonym nad nią, spoczywającym między jej nogami... Pragnęła go. Pragnęła go od momentu, gdy pierwszy raz się zobaczyli. Pragnęła go teraz. Nigdy nawet jej porządnie nie pocałował. Łagodny całus pocieszenia w Juarez się nie liczył. Chciała tego, ale wszystkie możliwe powody odmowy w jednej chwili przegalopowały jej przez głowę. Jeżeli Diaz miał ochotę tylko na szybki numer, to Milla zdecydowanie nie była kobietą, której