Na twarzy Roberta odmalowało się zdziwienie.

gościom Howardów. Dostrzegłszy surowe spojrzenie panny Gallant, uśmiechnął się do niej nieznacznie. Przynajmniej jego uwaga zamknęła usta krewniaczce. Miał już dość bajdurzenia jak na jeden dzień. Zanim wysiadł z powozu i wszedł do domu, kobiety udały się już do swoich pokojów. - Wimbole, koniak - polecił, kierując się do gabinetu. Z westchnieniem rozpiął kołnierzyk koszuli i zagłębił się w fotelu stojącym przy kominku. Chwilę później zjawił się kamerdyner z tacą. Lucien wziął do ręki kieliszek wypełniony bursztynowym płynem i pociągnął łyk. Zapiekło go w przełyku. - Znajdź pana Mullinsa. - Tak, milordzie. Doradca widać kręcił się w pobliżu, bo drzwi otworzyły się niemal natychmiast po wyjściu Wimbole'a. Lucien nie odwrócił głowy, tylko spod wpół przymkniętych powiek wpatrywał się w trzaskający ogień. - Panie Mullins, proszę skreślić z listy Georginę Croft. Zapytałem ją o nazwisko ulubionego autora, a ona odparła, że najbardziej podoba się jej „ten fragment, kiedy on wyrusza na poszukiwanie Guinevere.” - Chodziło jej o jedną z legend arturiańskich. Ja też ją lubię. Lucien omal nie zerwał się z fotela. Z wielkim trudem zachował spokój. W progu, z rękami skrzyżowanymi na piersi, stała panna Gallant. - Tak czy inaczej jest albo głucha, albo tępa. http://www.mojabudowa.biz.pl do siebie zwracać? - Nalegał. A ja poprosiłam, żeby mówił mi Rose. - Zachichotała, zasłaniając usta ręką. - Odparł, że chętnie nazywałby mnie Promykiem Słońca, ale Rose też może być. - To cudownie, kochanie. Wiem od panny Gallant, że Lucien cię rano wyprawiał. - Tak. Był całkiem miły, mamo. Fiona otrzepała okruszki z wydatnego biustu. - Miły? - Powiedział, że patrząc na mnie, sam ma ochotę wybrać się na piknik. Pani Delacroix się rozpromieniła. - Wiedziałam, że bliskość rodziny dobrze mu zrobi. Nie sądzi pani, panno Gallant? Alexandra otrząsnęła się z marzeń na jawie, w których główną rolę grał Lucien. Czyżby tamto wydarzyło się zaledwie wczoraj? - Tak. Muszę przyznać, że dostrzegam w nim zdecydowaną zmianę.

oczami w jej piersi. Spojrzała w dół i zobaczyła wyraźnie rysujące się pod cienkim materiałem halki stwardniałe brodawki. W pierwszym odruchu chciała się zasłonić, ale zaraz uświadomiła sobie, jakie wrażenie robi na nim ten widok. - Ty też się rozbierz - powiedziała. Gdy bez słowa spełnił jej życzenie, zdumiało ją, jaką ma nad nim władzę... przynajmniej tej nocy. Zrzucił frak i wziął ją w ramiona. Z westchnieniem uniosła się na Sprawdź - O co ci chodzi, Victorze? - Szkoła to strata czasu. Nie rozumiem, dlaczego nie miałbym rzucić tego w diabły. - Bo nie możesz i kwita. Nie rzucisz szkoły, nie pozwolę, rozumiesz? Musisz się uczyć, skoro chcesz się wydostać z tego bagna. Jeśli rzucisz szkołę, to skończysz jak twój ojciec. Tego chcesz? Victor zacisnął pięści. - To bez sensu, mamo. Wiesz, że nie jestem taki jak on. - Więc dowiedź tego. Skończ szkołę. - Wyglądam na szesnaście lat. Mógłbym zacząć pracować. Potrzebujemy pieniędzy. - Nie potrzebujemy. To, co mamy, w zupełności wystarcza. - Jasne. Lucia poczerwieniała, słysząc sarkazm w głosie syna. - Chciałeś coś powiedzieć? Brakuje ci czegoś? Nie odpowiadał, wbił wzrok w podłogę, na której leżały pośród papierów resztki niedojedzonej kolacji. Co za obrzydliwy bałagan. Całe ich życie tak wyglądało: nieuporządkowane, poplątane, zabałaganione. W piersi wzbierał mu gniew, poczucie zawodu, bezradności. Miał wrażenie, że jeszcze chwila, a eksploduje.