niecierpliwić.

śmieszne, że na drzwiach wisiała kartka „seks w toalecie jest zabroniony”, skoro ta toaleta sama się prosiła… Adam wszedł zaraz za nim, nagle jednak złapał go za ramiona i odwrócił w swoją stronę. Bezceremonialnie zaatakował jego wargi, nieco brutalnie wsuwając swój język do wnętrza ust Krystiana. A mimo tego chłopak aż zamruczał, objął jego szyję ramionami, stając przy tym na palcach. Książę był od niego wyższy! A przecież sam mierzył około metra osiemdziesięciu! Adam wepchnął go do kabiny i zamknął za nimi drzwi. Dłonie pożądliwie przesunął na pośladki chłopaka, ugniatając je. Miał takie duże dłonie i takie miękkie usta! Książę odsunął się od niego, uśmiechając szeroko. Złapał za rękę Krystiana, nakierowując ją na swoje krocze. Chłopak zarumienił się, ale postanowił dalej grać pewnego. Zacisnął dłoń, powoli masując tamto miejsce. Rozpiął sprawnie rozporek, opadając na kolana i przylegając wargami do męskości zakrytej materiałem bielizny. Szybko zsunął mu spodnie wraz ze slipkami, uwalniając jeszcze niepobudzoną męskość. Podrażnił główkę językiem, czując jak sam zaczyna się podniecać. Zacisnął bardziej swoje uda, przesuwając ustami po trzonie aż do jąder, które zaczął ochoczo lizać. Nie robił tego pierwszy raz, a drugi, więc wiedział już mniej więcej co i jak. Adam zamruczał jak prawdziwy kocur, wsuwając dłoń w jego włosy. Och… Był taki http://www.mifaucustomknives.pl wojskowego. Zatrzymali się przed okazałym budynkiem, pilnowanym przez umundurowanych marynarzy. - Przez kilka godzin musimy być bardzo oficjalni - szepnął jej do ucha, po czym wysiadł z samochodu, przy którym prężył się jeden z marynarzy. Włożył oficerską czapkę z daszkiem, przyjął honory, a potem poprowadził Bellę w stronę wejścia. Ani razu nie spojrzał na limuzynę, która zaparkowała tuż za jego samochodem. - Najpierw musimy załatwić formalności - uprzedził ją, gdy weszli do środka, gdzie czekała na nich spora grupa osób. Byli wśród nich wysocy rangą oficerowie, ich małżonki oraz członkowie korpusu dyplomatycznego. Bella z niezmąconym spokojem przyjęła oficjalne prezentacje. Wiedziała, że znajduje się pod obstrzałem ciekawych spojrzeń. Nie wyglądasz na księżniczkę, mówiły jej oczy obserwatorów. W zupełności się z nimi zgadzała. Po herbacie zwiedzali budynek. Ponieważ tę nie planowaną wycieczkę zorganizowano specjalnie dla niej , z zapałem udawała całkowitą niewiedzę na temat wojskowych urządzeń, które jej pokazywano. Z rozbrajającą naiwnością zadawała pytania i bez mrugnięcia okiem wysłuchiwała uproszczonych odpowiedzi. Naprawdę nikt by nie dał wiary, że wie o nowoczesnych systemach radarowych i komunikacyjnych tyle samo, co wojskowi specjaliści. W razie potrzeby potrafiła samodzielnie zmontować urządzenie, dzięki któremu mogła uzyskać łączność z biurem głównym ISS pod Londynem albo ateńską kwaterą Blaque’a. Z budynku dowództwa floty cala grupa przeszła na nabrzeże, by uroczyście powitać powracający do macierzystego portu okręt Independance. Gdy na czele pochodu pojawił się Edward, wojskowa orkiestra zagrała marsza, a ludzie zebrani wokół barierek zaczęli klaskać i powiewać chorągiewkami. Rodzice sadzali sobie na ramionach dzieci, by ponad głowami tłumu mogły spojrzeć na księcia. Bella naliczyła co najmniej dwunastu agentów ochrony, przemieszanych z grupkami gapiów. Dwaj z nich stali tuż za plecami Edwarda. Blaque wyszedł na wolność, więc niebezpieczeństwo stało się bardzo realne. Potężny, stalowoszary niszczyciel majestatycznie wpłynął do portu i przy aplauzie publiczności zacumował w doku. Trap stuknął o beton nabrzeża i po chwili zszedł po nim kapitan, by wymienić saluty z oficerami i pokłonić się księciu. - Witamy w domu, kapitanie. - Edward uścisnął mu dłoń. Po powitaniu przyszedł czas na przemówienia. Bella udawała, że słucha ich z uwagą, lecz cały czas badała wzrokiem wiwatujący tłum. Kiedy w końcu go rozpoznała, nie poczuła się zaskoczona. Niski, lekko przygarbiony mężczyzna stał na przodzie sporej grupy ludzi i jak oni machał papierową flagą. Robocze ubranie i pospolity wygląd gwarantowały mu pełną anonimowość. Nikt by go nie zapamiętał, choć miał opinię jednego z najlepszych ludzi Blaque’a. Na pewno nic się nie stanie, pomyślała chłodno, ale na karku poczuła nieprzyjemne mrowienie. Fakt, że udało jej się dostać do pałacu, uznano w organizacji za wielki sukces. Dalszy plan działania nie przewidywał gwałtownych ruchów, jedynie spokojne i metodyczne rozpracowywanie przeciwnika. Poza tym Edward nie był numerem jeden na liście Blaque’a, któremu najbardziej zależało na zgładzeniu księcia Carlise’a lub Jaspera. Po tak długim oczekiwaniu na pewno nie zadowoliłby się zabiciem kogoś, kto jest drugi w kolejce do tronu. Mimo tych uspokajających myśli mocniej zacisnęła palce na pasku torebki.

- Mam informacje. - Proszę mi je przekazać. Odwróciła się do niego z takim uśmiechem, jakby rozmawiali na temat obrazu. Mężczyzna był śniady, niezbyt wysoki, nie miał żadnych blizn. Wyglądał na pięćdziesiąt lat, ale Bella wiedziała, że mógł być dużo młodszy. W tym fachu ludzie starzeją się wyjątkowo szybko. - Charakter moich informacji wymaga, żebym przekazała je bezpośrednio człowiekowi, który mi płaci. - To wbrew zasadom organizacji. - Wiem. Przypominam jednak o tym, co mogło się stać pół roku temu. Wtedy wszyscy działali zgodnie z regułami. Ja je złamałam i dzięki temu zaoszczędziłam organizacji, nazwijmy to, wstydu. Nie przypominam sobie, żeby ktoś miał potem do mnie pretensje. Sprawdź - Jestem pewna, że czuje się zaszczycona, mogąc zagrać w sztuce napisanej przez księżnę Cordiny. Alice ze śmiechem pokręciła głową. - Gdyby sztuka była marna, Tanya nie zagrałaby w niej, nawet gdyby napisała ją sama królowa angielska. Mówiąc szczerze, ta świadomość dodaje mi otuchy. - Członkowie rodziny panującej nie piszą marnych sztuk. Słysząc głos męża, Alice odwróciła się i wyciągnęła obie dłonie. - Jasperze! Co tu robisz? - Interesuję się pracą Centrum Sztuki - wyjaśnił, całując jej ręce. Potem przywitał się z Bellą. - Proszę nie wstawać. Nie chciałem wam przeszkadzać. - Wiem - westchnęła Alice, zerkając w stronę sceny, gdzie trwała próba. - Przyjechałeś mnie skontrolować. Jasper skwitował tę uwagę wzruszeniem ramion. Isabella zauważyła, że sprawdził, czy ochroniarze są na miejscach. - Nie zapominaj, moja droga, że jestem prezesem tej instytucji. Mam więc prawo wiedzieć, co się w niej dzieje. Poza tym właśnie trwają próby sztuki napisanej przez moją żonę. Chyba wypada, żebym wykazał zainteresowanie? - Owszem, ale i tak wiem, że chciałeś zobaczyć, czy się nie przepracowuję. - W głosie Alice była frustracja, ale i czułość. Wstała z fotela i całując męża w policzek, poprosiła: - Bello, powiedz jego Książęcej Wysokości, że cały czas bardzo na siebie uważam. - To prawda, Wasza Wysokość. - Dziękuję, Isabello. Wiem, że w dużym stopniu to pani zasługa. - Lekki uśmiech złagodził surowe oblicze księcia.