Poczuła bolesne ukłucie w piersi. Bóg wyznaczył jej wysoką, ale sprawiedliwą zapłatę za grzechy, które popełniła. Przeżywała za życia być może gorsze piekło, niż to zapisane jej po śmierci.

- Skarbie... ona cię potrzebuje. Musisz ją nakarmić. Kiedy Hope ani drgnęła, wziął dziecko na ręce i zaczął nieporadnie kołysać, ale mała nadal płakała w głos, darła się na całe gardło. Podał córeczkę żonie. - Musisz. Hope potoczyła błędnym wzrokiem po pokoju, szukając drogi ucieczki. Z każdego kąta wyzierał Cień, wszystko przypominało jej, jaka była głupia, jak nierozumna. Nie uwolniła się od spuścizny domu Pierron. Nigdy się nie uwolni. To potrzask, pomyślała z rozpaczą. Nie ma nadziei. Tkwiła w potrzasku. Tak jak przed laty. - Nie mogę. - W jej głosie wzbierała histeria. - Nie chcę. - Kochanie... Do pokoju weszła pielęgniarka. - Co się stało, pani St. Germaine? - Nie chce jej nakarmić - powiedział Philip, szukając wsparcia u siostry. - Nie chce jej wziąć na ręce. Nie wiem, co robić. - Pani St. Germaine... - Głos pielęgniarki brzmiał sucho, rozkazująco. - Córka jest głodna. Musi ją pani nakarmić. Przestanie płakać, kiedy... - Nie! - Hope podciągnęła kołdrę pod brodę i wpiła w nią palce tak mocno, że zaczęły drętwieć. Drżała na całym ciele w ataku niezrozumiałej paniki. - Nie mogę. - Spojrzała na męża, po policzkach popłynęły jej łzy. - Proszę, Philipie, nie zmuszaj mnie. Nie mogę. Nie jestem w stanie. Nie nakarmię jej. Patrzył na nią, jakby nagle wyrosły jej rogi. - Hope? Co się z tobą dzieje? To nasze dziecko, kochanie. Ona cię potrzebuje. - Nic nie rozumiesz... ty nie... - ostatnie słowa uwięzły jej w gardle. Ukryła twarz w poduszce i zaczęła szlochać. - Idź stąd. Zostaw mnie samą... proszę. http://www.medycznie.org.pl/media/ - Jesteś wściekły na Marcusa, prawda? - zagadnęła Gloria, kiedy ruszyli w stronę wejścia do restauracji. - Nie, nie jestem wściekły, tylko trochę zawiedziony. Marcus opuszcza się w pracy. Gloria zacisnęła usta. - On pije, prawda? - Skąd ci to przyszło do głowy? - zdziwił się ojciec. - Widziałam go w barze. Nie jestem już małym dzieckiem. Philip zaśmiał się. - Racja, niedługo skończysz osiem lat, jesteś prawie dorosła. - Widząc nadąsaną minę córki, zmierzwił jej włosy i przepuścił w drzwiach. - Wchodź, skarbie, damy mają pierwszeństwo. Przeszli przez niewielki przedsionek do stanowiska szefa sali. Philip zamienił z nim kilka słów i poprowadził córkę do stolika, rozglądając się przy tym bacznie wokół, witając znajomych sobie gości i pozdrawiając tych, których widział po raz pierwszy. Przystawał, pytał, czy są zadowoleni, życzył miłego wieczoru, zapraszał do ponownych odwiedzin. Kiedy dotarli do stolika, odsunął krzesło dla Glorii, zaczekał, aż córka usiądzie, i dopiero sam zajął miejsce. - Wszystko musi działać bez zarzutu. Tego właśnie ludzie oczekują po St. Charles. Nigdy nie zapominaj, jakie mamy zobowiązania wobec naszych gości. - Nigdy nie zapomnę - przytaknęła z powagą. - Możesz na mnie liczyć, tatusiu.

- Powiedziałaś, iż twoja przeszłość jest nieważna, zbyt bolesna, by o niej dyskutować. Sądziłem, że ktoś cię kiedyś molestował seksualnie albo coś w tym rodzaju, skoro tak to ukrywasz. - To wszystko przeszłość. Co za różnica, do jakiej szkoły chodziłam; z iloma chłopcami się spotykałam? - Przecież to cząstka ciebie. Mam wrażenie, iż ledwie cię znam - odparł. - Znasz mnie dobrze! - Tak, znam kobietę, która kocha moje dziecko jak własne. Potrafi doprowadzić mnie do szaleństwa jednym dotknięciem. Kocha się ze mną tak, jakby nie było jutra. Nie pojmuję jednak, w jaki sposób potrafi zapanować nad emocjami i usuwać je na margines, kiedy chce, a potem znowu do nich wracać - mówił wzburzonym tonem. Klara pomyślała, że nikt dotąd tak dobrze jej nie rozumiał. W pracy była opanowana jak mężczyzna, w końcu często przestawała ze snajperami, których angażowano do określonych zadań. Teraz pewnie miałaby trudności z odzyskaniem dawnej formy, która pozwalała na utrzymanie emocjonalnej rezerwy. Czuła, że słabnie, gdy patrzy w oczy Bryce'a. Sprawdź Lucienie, że książę Jerzy też by przyszedł? - Książę Jerzy? - powtórzyła Fiona i oczy jej zabłysły. - Przyjdzie, jeśli go poproszę. Po raz kolejny zrewidował swoją opinię o kuzynce. Po odpowiednim przeszkoleniu byłaby z niej niezła krętaczka. - Mimo to chcę podzielić się wieścią z paroma przyjaciółkami - oświadczyła Fiona z nieco mniejszą podejrzliwością w głosie. Lucien wzruszył ramionami. - Wolałbym nie psuć niespodzianki, ale powiedz komu chcesz. Osoba, którą mogłaby zranić nowiną, była bezpiecznie zamknięta w jego piwnicy. Natomiast o reputację Fiony nie dbał ani trochę. - Zawsze wszystko psujesz - poskarżyła się Rose. - Nieprawda. A dzięki komu zostaniesz lady Kilcairn? Na pewno nie dzięki pannie