- W pojedynkach?

- Mogę wysłać z tobą ogrodnika Johna. Albo jednego ze stajennych lorda Haverly, który mieszka niedaleko stąd. - Poradzę sobie, Emmo. Za kilka dni przyślę powóz po Jenny. - A co zrobisz, kiedy już dotrzesz do Londynu? Myślę, że lord Althorpe nie potrzebuje twojej pomocy. - Może jest świetnym szpiegiem, ale nie ma pojęcia, co to znaczy być mężem - stwierdziła Victoria, dosiadając klaczy. - Zamierzam go wyedukować. I nie zostawię go, żeby sam stawił czoło Kingsfeldowi. Tej nocy prawie nie spała, martwiąc się, że mąż będzie na nią zły i nie uwierzy w winę Astina Hovartha. Jeśli earl go zrani albo zabije, ona też umrze. Wiedziała, że żaden inny mężczyzna nie da jej takiego szczęścia. Zmusi Sinclaira, żeby ją pokochał. Na pewno jej się uda. - No, dobrze - powiedziała Emma z zatroskaną miną. - Wiem, że nie zdołam cię zatrzymać, ale, proszę, bądź ostrożna, Vixen. Kieruj się rozsądkiem, a nie sercem i nie zrób jakiegoś głupstwa. Victoria się uśmiechnęła. - Po to właśnie są serca. http://www.medycznie.edu.pl/media/ mówi, że przypominam jej Humphreya Bogarta w ,,Afrykańskiej królowej’’. Czy ty też uważasz, że jestem bardziej podobny do Bogarta niż do Eastwooda? – Myślę, że moja córka ma bujną wyobraźnię. W świetle dnia widać było, że jego rany, choć bolesne i nieprzyjemne, były powierzchowne i powinny się szybko zagoić. Sebastian przymrużył oczy i przyjrzał się jej przenikliwie. – Co ci chodzi po głowie, Lucy? – Nic – odrzekła, patrząc na wspaniałą zieleń ogrodu, który nadal wyglądał jak za czasów poprzedniej właścicielki. Miejscowi uważali życie Lucy za kontynuację życia Daisy. Czy Sebastian też tak uważał? Czuła na sobie jego wzrok i wiedziała, że próbuje przeniknąć

- Vixen? Złowiłeś Vixen? Nawet lady Drewsbury się zdziwiła. - Cicho, Christopherze. Wspomniałeś o księciu Jerzym. Będzie obecny na ślubie? - Tak. Udostępni nam Opactwo Westminsterskie. - W takim razie przyjdziemy. To kwestia honoru. Sprawdź Posłała mu blady uśmiech. - Tego samego, co zawsze: być użyteczną. - Jesteś użyteczna dla mnie. Victoria zmarszczyła nos. - Dziękuję, ale niezupełnie o to... - Seenclair! Mon amouń - Dobry Boże! - mruknął pod nosem. Ściągnął wodze, żeby nie przejechać jasnowłosej kobiety, która wbiegła na alejkę. - Panna L'Anjou. Jak się pani miewa? - Maintenant, je suis splendide! Comment vas tu? Je t'manque, mon amour. Jej towarzystwo, siedzące na kocach parę metrów