A więc to pani mi przeszkadza! — powiedział. Jego głos

Bella spojrzała na drzwi. - Nie jestem prostytutką - zapewniła raz jeszcze. Edward parsknął niecierpliwie. - Wiem. Wiedział? Co się zmieniło? - Mogłabym złożyć na ciebie skargę za to, co zrobiłeś i powiedziałeś. - Na pewno nie stamtąd, gdzie siedzisz – odparł zwięźle. - Mojego komputera nie uruchomisz, a komórkę zostawiłaś w kuchni, razem z torbą. Rozmawiając z nią, jednocześnie wystukał numer gorącej linii szefa policji Zuranu. Miał teraz dość informacji o Belli, żeby ją sprawdzić. Wszedł do kuchni i włożył jej paszport z powrotem do torebki. Zamierzał zlecić zebranie wszelkich możliwych informacji na jej temat. - A przy okazji, warto byłoby sprawdzić, czy ktoś z rządu nie próbował uzyskać pozwolenia na wjazd do kraju pięćdziesięciu młodych kobiet. Aro Volturi prosił mnie o załatwienie legalnej pracy dla grupy prostytutek. Udałem, że się zgadzam, ale ostrzegłem go, że to może potrwać. Bella słuchała stłumionych dźwięków i rozmyślała nad swoją sytuacją. Nie miała jedzenia, telefonu ani żadnych możliwości kontaktu ze światem zewnętrznym. Nieznajomy przynajmniej zaakceptował fakt, że nie jest prostytutką. Czy więc nie powinna otworzyć drzwi i porozmawiać z nim twarzą w twarz? Edward usłyszał dźwięk obracanego w zamku klucza, kiedy otwierał kuchenne drzwi. Stanął i czekał, aż Bella wyjdzie z gabinetu Nieszczęśliwie się złożyło, że była tak zdeterminowana w kwestii apartamentu. Nie dlatego, że chciał go zachować. Ale potrzebował go, żeby utrzymać się w roli, jaką odgrywał przed gangiem. Aro niełatwo obdarzał ludzi zaufaniem. Gdyby Edward opuścił apartament, bez wątpienia wzbudziłby jego podejrzenia. Wszelkie manewry mogłyby tylko skomplikować sprawę i doprowadzić do jego zdemaskowania. Najważniejsze było teraz uśpienie czujności Ara, przynajmniej do czasu odnalezienia opłacanego przez niego zdrajcy. Edward nie mógł sobie pozwolić na najmniejszy błąd, bo powstrzymanie Ara przed zorganizowaniem handlu narkotykami i prostytucji w Zuranie było absolutną koniecznością. Szkody, jakie jego działalność mogła przynieść państwu na arenie międzynarodowej, były ogromne. Utrata dobrej opinii równałaby się dla Zuranu załamaniu w bardzo dochodowej turystyce przyjazdowej. Bella weszła do kuchni, a on pomyślał, że wygląda na drobniejszą i delikatniejszą, niż zapamiętał. Niełatwo jej było podnieść głowę i spojrzeć mu w oczy, ale jakoś sobie poradziła. - No to - zaczął Edward - wyjaśnij mi wszystko. Uważasz, że apartament należał do twojego ojca? - Wiem, że do niego należał - poprawiła go. - Mam dokumenty. http://www.medycyna-i-zdrowie.net.pl/media/ — Wiem, belle-mère, ale doskonale zdajesz sobie sprawę, że trudno nam będzie zdobyć tak dużo pieniędzy! — Owszem, wiem — przyznała lady Rothley. — Ale... nie mamy już nic do sprzedania? 8 — Jest jeszcze tylko jeden rysunek, który trzymałyśmy na czarną godzinę. — A więc sprzedaj go! Sprzedaj! — zawołała lady Rothley. — Czarna godzina właśnie nadeszła, a ja jestem pewna, tak, absolutnie pewna, że książę coś do mnie czuje. Przerwała na chwilę i dodała: — Powiedział dzisiaj, że jestem jak z obrazu Tycjana. Kto to był Tycjan?

i oddana. Był dla niej pełen uznania i podziwiał ją za to. - Stoję murem za przyjaciółmi, bez względu na wszystko - powiedziała Shey, w ten sposób potwierdzając jego opinię. - Ale nie jesteś w stu procentach przekonana, że Parker postępuje słusznie? - naciskał. - Uważasz, że jednak powinna Sprawdź Wyniki sekcji zawierały tylko jedną niespodziankę. Większości wniosków, według Howarda Lucasa, należało się spodziewać. Karolina zmarła wskutek wielu obrażeń. Analiza toksykologiczna próbek krwi i moczu wykazała brak śladów alkoholu i leków, które mogłyby wpłynąć na poczynania czy reakcje Karo. Reszta - jak orzekł Lucas - wydawała się współmierna do natury i okoliczności upadku. Matthew usiłował go nie słuchać ani nie czytać orzeczenia. Znał opinie patologa i lekarza pierwszego kontaktu. Że piękne ciało jego żony roztrzaskało się przy zderzeniu z kamienną posadzką tarasu. Ze prawdopodobnie Karo rozpaczliwie szukała jakiegoś punktu oparcia przed ostatecznym upadkiem, raniąc sobie przy tym ręce i łamiąc paznokcie.