chodzić w tę i z powrotem przed kominkiem. W końcu doszła do wniosku, że wie o Lucienie

- Ponieważ, gdyby to był tylko czysty seks, mogłabym jakoś panować nad sytuacją - rzekła drżącym głosem. - Ale nie jest, prawda? Klara pokręciła głową, a on zbliżył się jeszcze bardziej. Proszę, nie dotykaj mnie, modliła się w duchu. - Powiedziałeś, że tego nie chcesz - wyszeptała. - Ja też nie chcę. - Chcieć a potrzebować to dwie różne rzeczy. Ja cię potrzebuję - wyznał tonem, w którym rozbrzmiewało pożądanie. Patrząc mu w oczy, pomyślała, iż on nie zdaje sobie sprawy, że ona wcale nie jest tym, czego pragnął. Że nie ma nic wspólnego z życiem rodzinnym, spotkaniami z przyjaciółmi. Że może być tylko kobietą na jedną noc. Z tymi myślami poczuła się niezwykle samotna. Ogarnęło ją zmęczenie, a to znaczyło, iż nie zdoła mu się oprzeć. Jeszcze raz rzuciła okiem na drzwi. Ciągle mogła się wycofać. Gdyby Bryce dowiedział się, że była agentką CIA, znienawidziłby ją. Kłamała, chcąc uchronić jego i Karolinę przed niebezpieczeństwem. Wiedziała, że w końcu przestanie grać Klarę Stuart i wróci do własnego nazwiska, Caldwell, oraz do pracy w agencji. Teraz jednak pragnęła, by ta chwila nigdy nie nadeszła. Nie wiedziała, czy tego chce, czy potrzebuje. Znowu miała zaryzykować związek z mężczyzną, choć nauczona bolesnym doświadczeniem przyrzekała sobie, iż nigdy tego nie zrobi? Tylko że Bryce Ashland nie był zwyczajnym mężczyzną. Okazał się człowiekiem, którego naprawdę pragnęła. Z nim mogłaby zapomnieć o złej przeszłości. - Klaro? - Ujął ją za podbródek i sprawił, że spojrzała mu w oczy. Spostrzegł, że łzy wisiały jej na rzęsach. Wydawała się taka bezbronna i krucha, zupełnie inna niż ta niezależna kobieta, którą pamiętał z Hongkongu. W tej chwili zrozumiał, jak trudną walkę toczyła z własnymi uczuciami. Usta jej zadrżały, a on poczuł, że chciałby się nią opiekować i chronić przez całe życie. - Kochanie, zacznij mówić - szepnął. Zarzuciła mu ręce na szyję i zanurzyła palce we włosach. - Proszę cię, przestańmy mówić i myśleć - powiedziała cicho. Pocałowała go namiętnie, a on przygarnął ją do siebie. Oboje poczuli ciepło własnych ciał. Bryce ją tulił mocno, pragnąc znów kochać się z nią, jak przed pięciu laty. Nagle Klara odsunęła się. - Co się stało? - Karolina - powiedziała i pobiegła do pokoju dziecka. Stanął tuż za nią. Wyjęła małą z łóżeczka i otarła łezki z buzi dziewczynki. Bryce patrzył z rozczuleniem, jak kołysała jego dziecko w ramionach. Gdy na niego spojrzała, zrozumiał, że miała czas, by ochłonąć. Za wcześnie wypuścił ją z objęć. Wiedział, że powinien poczekać, lecz teraz nie stać go było na cierpliwość. http://www.meblenawymiarsklep.net.pl/media/ wręcz przerażenie, kiedy Lucien Balfour oświadczył bez skrępowania, że chciałby ją rozebrać i całować. Jeszcze nigdy o jej względy nie starał się żaden rozpustnik. Nigdy w życiu nie widziała prawdziwego hulaki. - Milordzie, uważam, że powinien pan dowiedzieć się o mnie czegoś więcej, nim mnie pan zatrudni - powiedziała dyplomatycznie. - Wiem wszystko, co trzeba. Alexandra wskazała na papiery. - Muszę jednak uprzedzić, że nie mam listu polecającego od ostatniego pracodawcy. - Gdy jej nie przerwał, wzięła głęboki oddech i dodała, siląc się na spokój: - O moim charakterze zaświadcza natomiast lady Victoria Fontaine. - Zna pani Vixen? O, Boże! A matka ostrzegała Victorię, że jest na najlepszej drodze, by zyskać wątpliwy rozgłos.

porwać. - Dziękuję, Wimbole. Idąc po schodach, otworzyła liścik i przebiegła go wzrokiem: „Umówiłem wizytę u madame Charbonne. Proszę ją uprzedzić, że pierwsze stroje mają być gotowe na czwartek. Oczekuję, że pani również będzie stosownie ubrana. Kilcairn”. - Hm, z tych słów aż bije ciepło, nie uważasz, Szekspirze? Sprawdź Trochę już ochłonęła, ale podejrzewała, że przez następny tydzień będzie się bała własnego cienia. - Tak. Po prostu... zobaczyłam swoją poprzednią pracodawczynię. Jej widok bardzo mnie zaskoczył. Oczy podopiecznej zrobiły się okrągłe. - Lady Welkins? Nawet jej uczennica słyszała plotki. - Nie wiedziałam, że jest w Londynie. - I co teraz zrobisz? - Nic. Wkrótce i tak wyjeżdżam. Do tego czasu będę jej schodzić z drogi, o ile obowiązki mi na to pozwolą. - Z pewnością nie będę cię zmuszać, żebyś z nią rozmawiała - zapewniła dziewczyna. Alexandra się uśmiechnęła.