we własnej halce.

Kondor. – Traktuje zabójstwa jako coś osobistego. To niebezpieczne. Narusza w ten sposób własne zasady. Mam wrażenie, że posuwa się do rzeczy, których w normalnych warunkach by unikał. – Ale w związku z tym stał się jeszcze bardziej okrutny – mruknął Luke. – Możliwe, ale w tym cała twoja nadzieja. – Kondor zniżył głos: – CIA włączy się dopiero wtedy, gdy uzna Powersa za zagrożenie dla siebie lub dla narodowego bezpieczeństwa. W końcu pracował dla Firmy. Ale z drugiej strony nie może pozwolić, żeby Powers zabijał wszystkich, których napotka. Kondor mówił wolno, uważnie dobierając słowa. Luke próbował zrozumieć, o co mu chodzi. Zorientował się już, że nie może czegoś powiedzieć jasno i chce mu to tylko dać do zrozumienia. – CIA nie chce rozgłosu, prawda? – zgadywał. Kondor nie zwrócił uwagi na jego słowa. – Musiałbyś udowodnić, że Powers wymknął się spod kontroli. Że stanowi zagrożenie dla rządu albo samej Firmy. – Kondor zacisnął palce. – Chodzi mi o prawdziwy dowód, najlepiej na piśmie. Nazwiska i daty. To powinno wystarczyć, żeby CIA zaczęła działać. – Mogę to udowodnić – powiedział twardo Luke. – Choćby w tej http://www.meble-na-wymiar.biz.pl/media/ ROZDZIAŁ PIĘĆDZIESIĄTY CZWARTY Obudził ją grzmot. Krople deszczu uderzały w okna i bębniły w dach. Kiedy Kate usiadła, jasna błyskawica przecięła niebo. Zauważyła, że Richard już wstał. Wyciągnęła rękę i dotknęła jego poduszki. Była zimna. Westchnęła, zastanawiając się, czy w ogóle będzie chciał z nią dzisiaj rozmawiać. I czy ich małżeństwo przetrwa jeszcze choć jeden tydzień, nie mówiąc o miesiącu. Kiepsko spała i czuła się bardzo zmęczona. Przewracała się z boku na bok, a kłótnia z Richardem powracała do niej wciąż w nowych, sennych wariacjach. Męczyło ją to, o co oskarżyła męża, martwiła się tym, co się stało z ich małżeństwem.

Za drzwiami ogłusza ją ryk samochodu z podrasowanym silnikiem. Odskakuje przerażona, kiedy wóz z piskiem opon zatrzymuje się kilka metrów od niej. Chce zwymyślać chłopaka, który wyskakuje zza kierownicy, ale zanim otwiera usta, ten szczerzy zęby. - Cześć! - woła. - Jesteś pewnie April, prawda? Laura przygląda mu się, mrużąc oczy. Rozumie tylko tyle, że bierze ją za kogoś innego. - O rany! Znowu mi się pokręciło - tłumaczy się chłopak, całkiem przystojny brunet. - Paris, oczywiście, że Paris, a nie April. - Amber, idioto - podpowiada mu jasnowłosy kolega, który z nim przyjechał. Sprawdź Lubiła wystawny tryb życia. Im więcej jej dawał, tym większe miała wymagania. Gdy zapragnął dzieci i założenia rodziny, wzdragała się i kłóciła z nim, aż dał jej spokój. Musiała zajść w ciążę podczas tej szalonej nocy na plaży, na krótko przed wypadkiem. Mimo to odeszła od niego, gdy katastrofa pozbawiła go atrakcyjnego wyglądu. Nie miał do niej pretensji. Była słaba, może trochę niedojrzała, ale i on się zmienił. Zewnętrznie i wewnętrznie. Był ciekaw, co Andrea powiedziała o nim Kelly. Szybko odsunął od siebie tę myśl. To nie ma znaczenia. Westchnął i odwrócił się do komputerów. Zajął się pracą, z której wyrwał go dopiero łagodny głos w interkomie. - Czyżby to nadmiar pracy i brak jedzenia robił z pana Blackthorne'a takiego pustelnika?