jej myśli.

– A czy on nie jedzie do Frankfurtu? – Nie, on... – Plato zawahał się i poprowadził ją do drzwi. Wydawało się, że szuka odpowiedniego słowa. – On jest na urlopie dziekańskim. – Na urlopie dziekańskim? – zdziwiła się Lucy. – Przecież nie pracuje na uczelni. – Będziesz musiała pojechać do jego chałupy. To nie tak daleko. Powiem ci, jak się tam dostać. Lucy wysunęła się spod jego ramienia i stanęła pośrodku pomieszczenia. – Ale ja nie chcę się widzieć z Sebastianem – oświadczyła stanowczo. Odwrócił się i spojrzał na nią. – Lucy, on może ci pomóc, a ja nie. – Nie przyjechałam tu po pomoc. – Wiem, dlaczego przyjechałaś – rzekł, przenikając ją wzrokiem. – Bo obiecałaś to Colinowi. Poczuła ściskanie w gardle. – Plato... – Colin miał rację, że kazał ci się skontaktować z Sebastianem. http://www.meble-drewniane.net.pl – mruknął Mowery. – Wystarczy. Jack wiele zapłaci, by utrzymać taką informację w tajemnicy – powiedziała, patrząc mu prosto w oczy. – A jeśli nie jesteś o tym przekonany, to możesz stąd wyjść i zapomnimy o tej rozmowie. Zaśmiał się krótko i ruszył do salonu, gestem nakazując jej iść za sobą. Poszła posłusznie. Ramiona miała pokryte gęsią skórką. Było jej zimno, ale powtarzała sobie, że to nie z nerwów. Robiła to, co musiała zrobić. Nie miała innego wyjścia. – Jeśli się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B, Barbie. Żadnego owijania w bawełnę. Usiadła sztywno na krześle, krzyżując nogi i ramiona. Miała paskudne uczucie, że Mowery wie o

- Pragnę jedynie wydostać nas z kłopotów - odparła ściszonym głosem. - Panu też nie pali się do tego małżeństwa. - Co więc pani proponuje? Splotła dłonie. - Ostatnie pięć lat spędził pan na kontynencie. Sprawdź – Mama mówi, że nie ma mowy. – Dlaczego? Bez słowa wzruszyła ramionami. Była ładna i bardzo podobna do ojca. Sebastian uśmiechnął się szeroko. – Chcesz powiedzieć, że nie pokłóciłaś się o to z mamą? Myślałem, że wszystkie piętnastolatki aż piszczą, żeby usiąść za kierownicą. – Mam mnóstwo pracy – powiedziała szybko i znów uciekła. Wzruszył ramionami. Widocznie wyglądał jeszcze gorzej, niż przypuszczał, ale przynajmniej w głowie zaczynało mu się rozjaśniać. Po zjedzeniu śniadania poczuł się lepiej. Umył naczynia, nalał sobie trzeci kubek kawy i stanął przy oknie. W ogrodzie śpiewały ptaki i brzęczały pszczoły. Powietrze, światło,