- Jaka ona śliczna - szepnęła podejrzanie drżącym

Obrońca uciśnionych kobiet i dzieci. A może - Shipley wróciła do tej myśli po kilku godzinach, dłubiąc machinalnie widelcem w jednoosobowej porcji rostbefu, kiedy omnibus „Eastendersów" przetaczał się z piskiem przez niedzielne popołudnie - takich skurwieli było więcej? I więcej niż dwie nieszczęśliwe żony? - Boże! - powiedziała głośno, odsuwając talerz. Znów przypomniała sobie broń, jaką posłużył się morderca pani Bolsover. I to, jak Kirby nazwał ją paranoiczką, gdy powiedziała, że coś tu śmierdzi. Zresztą nikt nie chciał słuchać czegoś tak odjechanego. I bezpodstawnego. A bez oficjalnego wsparcia będzie niesamowicie ciężko przesiać stare sprawy morderstw żon w poszukiwaniu niewidzialnych powiązań z Robinem Allbeurym. W takim razie pozostaje tylko jedno, zdecydowała Shipley, pakując swój obiad w starą plastikową torbę z Tesco. Zapytać go. http://www.meble-drewniane.edu.pl zapełniony regał na książki, bladożółta sofa i tani stolik do kawy. Jedno z biurek było gęsto obłożone papierami i folderami, ułożonymi w stos z trzech stron komputera, z tego bałaganu wystawał ledwie widoczny telefon. Drugie stanowiło przeciwieństwo tamtego - panował na nim doskonały porządek, posegregowane dokumenty leżały na oddzielnych tackach. Całość biura mimo wszystko robiła wrażenie schludnego. Clare Novak wskazała Shipley miejsce na sofie i zaproponowała kawę. - Mamy całkiem przyzwoitą, więc może się pani skusi.

mogła uwierzyć w swą zimną krew. - Wtedy ja pomogę tobie. Odpowiedział jej głuchy jęk. - Clare, posłuchaj! Zadzwoń po karetkę! - lizzie poczuła na czole krople potu. Nagle zrobiło się jej słabo z bólu - Clare, proszę... Jeśli zaraz zadzwonisz, Sprawdź Właścicielkę znalazła przy barze; przeglądała jakieś faktury. Ogniście ruda, w obcisłych dżinsach, z grubą warstwą makijażu na twarzy, z nieodłącznym papierosem w zębach, Dixie sprawiała wrażenie równie tandetne, jak jej knajpa, ale pod tą tandetną fasadą kryło się serce ze złota. - Cześć, Dixie. Dixie podskoczyła, wyrwała papierosa z ust. - Chryste, aleś mnie wystraszyła. Omal nie połknęłam tego cholernego szluga. Maggie przygryzła wargę w uśmiechu. - Nie powinnaś palić. - Wielu rzeczy nie powinnam - mruknęła Dixie